Struktura tworzywa
krzemiennego, sztucznego krzemienia. (3)
Przed
laty zdarzyło mi się znaleźć fragment krzemienia wielkości
prawie 10 cm pokrytego na całej powierzchni wklęsłego ubytku
rysunkiem drobnej siatki. Wyglądało to tak, jakby ktoś przykleił
do niego kawałek bandaża. Wtedy poszukiwałem w krzemieniach larw
robaków i innych drobnych organizmów. Bo kilka już miałem i
opublikowałem;
fot z XI.2014 - jedna z fotografii robaków w krzemionce. Krzemionkę wtedy miałem w głowie. Z czasem okazało się, że to przełom sztucznego krzemienia a w nim fragmenty łańcuchów cząsteczek węgla. I kolejny dowód u góry fotografii - fragment porwanej maty z mocznika, z uwięzionymi (sklejonymi) cząsteczkami węgla. Mieszanie masy po zalaniu polegało na rozerwaniu widomych warstw tworzywa - warstw mat z uwięzionymi cząsteczkami węgla. Wynikiem dobrego rozmieszania - zniszczenia struktur - było jednorodna mieszanina (roztwór stały) wyrobu, sztucznego krzemienia.
Zdjęcie wykonane w skali makro, szczegóły widoczne gołym okiem(!). Średnica cząsteczek węgla ok. 0,5-1 mm.
Ale
wtedy wszelki krzemień był dla mnie krzemionką. Tak jak go myłem
nad miską, tak pyrgnąłem (wyrzuciłem!) go w pokrzywy. Szukam go
teraz od lat, przyjdzie mi zatem, przekopać motyką całe podwórze.
Bo od
paru lat wiem, że ten bandaż na całej powierzchni przełomu to
mata z mocznika, jako woła miałem ją przed oczami ale wtedy tego
nie wiedziałem.
Tu
zdarzył mi się omam, i Was przed tym przestrzegam.
Znaczy,
że patrzyłem na siatkę ale jej nie widziałem. Mój mózg jej nie
identyfikował, nie rozumiał, więc odrzucał.
Uczonym
zdarza się to nagminnie, cały czas to przerabiam na swoich
wynalazkach (odkryciach!).
Tak
samo, jak w niewiedzy swojej publikowałem robaki w krzemionce, dziś
okazało się, że się myliłem. Bo niektóre z robaków okazały
się niczym innym tylko fragmentami łańcuchów węglowych z
porwanych osnów tworzywa krzemiennego. Nie rozumiałem tego ale
zauważyłem i dałem znać wszem i wobec. Później się narobiło i
macie – EPOKĘ KAMIENIA LANEGO!
Zanim
do tego doszło upłynęło kilka lat, liczę, że sześć, tyle mi to
zajęło. Bo wynikało ze zgromadzonego w międzyczasie materiału
porównawczego.
Ta
wolta myślowa zajęła mi ok. 6 lat, ile zajmie uczonym?
Skoro
dostają tworzywo krzemienne na talerzu; świeże, jeszcze dymiące
wyjęte z formy, prosto z mojej głowy. Trudno zgadywać, bo od tego
głowa boli.
Ale
nie obędzie się bez tego, żebym Wam tych niby robaków nie
pokazał.
Przecież
to porwane maty mocznika z uwięzionymi cząsteczkami (kuleczkami!)
węgla organicznego lub łańcuchy sklejonych cząsteczek węgla, jak
na tworzywo krzemienne przystało.
Trzeba
będzie przepatrzeć swoje własne zbiory krzemieni, bo statystycznie
takie obrazy widywałem najczęściej, to i każdemu zdarzyć się
może. Jako ślepej kurze ziarno, dopiero wtedy Was zadziwię. Może
nawet przekonam, bo ślady widoczne są gołym okiem.
Lupy
w garść! Bardzo proszę i życzę powodzenia (łupów!).
fot. 2. Widok ogólny fragmentu sztucznego krzemienia z pióropuszem śladów, po lewej stronie tego ubytku widoczne jeszcze dwa ciemniejsze pierścienie.
fot. 3. Zbliżenie fragmentu przełomu ze śladami mieszadła (patyka), pierścienie zaznaczone strzałkami.
Ale
moje poszukiwania tego znaleziska nie były po próżnicy.
Pośród
tysięcy odłamków krzemienia rozsypanych po podwórzu znalazłem
jeden przykładowy, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi, taki
był mały i niepozorny.
Moją
uwagę zwrócił pióropusz kresek po okręgu. Od razu rozpoznałem,
że w przełomie pozostały fragmenty kolejnych warstw oderwanych od
przełomu. Ślady tego, co było a czego nie ma czyli w ubytku.
Do
walki z uczonymi używam ich własnej broni znaczy mikroskopu, zatem
zobaczyłem więcej, i pokażę w obrazach.
Ale
zastrzegam przed omamami, nie dajcie się rozumowi. Będę
prezentował kolejne fotografie, kolejnych zjawisk w Świecie i w
skali, której Wasz rozum nie zna i nie rozumie. Bo to jest to Nowe i
NIEMOŻLIWE, które zwala z nóg uczonych. Oni tego nie rozumieją a
więc, nie widzą i widzieć nie chcą.
Warstwy tworzywa krzemiennego.
fot 4. x ok. 50 Widok ogólny przełomu, na pióropusze; strzałkami zaznaczone urwane w przełomie warstwy tworzywa, oczywiście po zastygnięciu, być może współcześnie.
W zaznaczonym obszarze - makaron "rurka" na deser.
fot. 5-7. x ok.100 Warstwy tworzywa różnej grubości; a nie pisałem w poprzednim wykładzie (!).
Fragmenty łańcuchów cząsteczek węgla w osnowie mocznika (sklejone spoiwem), rozerwane w czasie mieszania.
fot. 8. x ok. 100 W obrazie dwie i trzy cząsteczki wyrwane z maty ale oblepione (sklejone) mocznikiem.
fot. 9. x ok.200 Powiększenie dłuższego łańcucha; trzy cząsteczki połączone i oblepione mocznikiem, fragment maty tworzywa.
Warstwy zewnętrzne tworzywa po obraniu z formy glinianej.
Po wyjęciu formy z ognia następowało stygnięcie zawartości (tworzywa krzemiennego po zalaniu mocznikiem). Przy ścianach tworzyła się pierwsza i następne warstwy schłodzonego tworzywa. Dzięki temu zawartość w środku pozostawała płynna, z upływem kwadransa od wymieszania powstawała galareta.
A to pozwalało na nadawanie kształtów wyrobu przez ugniatanie masy, struganie masy, nadawanie kształtów ostrzem, klejenie fragmentów i.t.p. aż do zastygnięcia galarety przez następny kwadrans. Czas stygnięcia zależał od masy wyrobu; im większy, tym dłużej pozostawał w fazie galarety i tym dłużej stygł na kamień.
fot. 10. x ok.100 Z upływem pierwszych minut od zalania mocznikiem powstawały warstwy zewnętrzne wyrobu, tu kilka cienkich. Odlew można było obrać z formy, warstwy gliny do następnych czynności technologicznych.
fot. 11. x ok. 200 Tu powstały dwie ale niewyraźne warstwy -2, ale pokazałem je z okazji fragmentu łańcucha -1.
Deser.
fot. 12. x ok.200 Fragment rurki z atomów lub cząsteczek węgla oblepiona mocznikiem (spoiwem!) - oblepiona od zewnątrz i od środka.
11.02.2020
Bystrzyca k.Wlenia
Prawa
autorskie zastrzeżone.