Pomyślał dwa razy - modernizacja narzędzi.
O narzędziach Homo
erectusa do wygładzania i naciągania skór
podczas ich wyprawiania pisałem w wykładzie;
Skóry na uczonych garbowanie.
Pisałem i zastanawiałem
się nad tym, jak Homo erectus
usuwał z nich powięzi oraz futro i szczecinę. Sam sobie
tłumaczyłem, że skrobaczami i odłupkami. A to znaczy, że
pozyskiwał skóry zarówno pokryte włosiem jak i bez włosa czyli
tzw. licowe.
Bo wcale nie chodził bez
odzienia, jak go Pan stworzył a z nadchodzącym chłodem
Zlodowacenia była to pilna potrzeba - odzienie i to futrzaste. W
zależności od warunków ubierał się elegancko w skóry lub w
futra, nimi też zaściełał posłanie do spania.
W powszechnych obrazach,
ilustracjach życia codziennego naszego przodka brakuje mi tych skór
suszących się na szałasach i zadaszeniach, i luźno rozwieszonych
po krzakach i drzewach.
Skóry
licowe, bez włosia stosował powszechnie do przygotowywania
posiłków, lepienia form do gotowania, przygotowania gliny do
wylepiania a także do transportu przedmiotów małych i dużych.
Możecie mi nie wierzyć ale całe siedlisko naszego przodka
zawieszone było tymi skórami, bo skóry trzeba było prać po
każdym użyciu.
One to, płachty czystej
skóry chroniły jadło podczas przygotowania posiłków i podczas
spożycia. Chroniły wylepianą glinę przed zanieczyszczeniem. Te
skóry układało się bezpośrednio na ziemi, na trawie, trzeba je
było prać przed następnym użyciem.
Skóry "pościelowe"
za dnia suszył na szałasie, na słońcu dla pozbycia się "gości".
Zatem jawiła się też
potrzeba szycia odzieży, worków i toreb. Najprostszą metodą do
tego były szydła, ostre kolce do robienia dziurek i cienkie
rzemienie wycinane ze skóry, ścięgna lub włókna do szycia i
wiązania. A włókna potrafił zaplatać w nici i sznurki, o tem
pisałem.
fot. 1, 2. Widoki ogólne pięściaka; powierzchnia kulista z wierzchu, prawie płaska i obła po bokach od spodu;
1 - część robocza doklejona z paska tworzywa,
2 - ubytek z długości trzonka.
Bardzo dziwny artefakt
leżał latami, czekał na swoją kolej a raczej na to, co ja na
niego nazmyślam. To ciężkie narzędzie ze sztucznego krzemienia z
nad wyraz dużą krawędzią roboczą i częścią chwytową do
trzymania trzonu jedną dłonią i dociskania drugą dłonią. To
wynika z kształtu części chwytowej, to samo w ręcach się układa.
A układa się do
wyrąbywania i skrobania ścian np wykopu, jaskini lub tunelu,
najlepiej w pozycji stojącej. Służyło do wydajniejszej pracy przy
budowlach ziemnych z wykorzystaniem koordynacji ruchu obu dłoni a to
niebywałe, bo dotychczas prezentowane znaleziska (pięściaki) były
ciężkie ale do użycia tylko w jednej dłoni i były mało wydajne.
Bryła znaleziska jest w
części chwytowej uszkodzona, jest wyraźny ubytek dużej części z
długości trzonka. Był znacznie dłuższy do objęcia całą
dłonią. Do podnoszenia narzędzia do góry, wykonywania ruchów
góra dół i z powrotem jedną dłonią (ręką).
Do kierowania uderzeniem
krawędzi roboczej i masy całego narzędzia służyło kuliste
wzniesienie nad tą krawędzią, dla oparcia drugiej dłoni.
fot. 3. Widok ogólny od strony ubytków trzonka narzędzia;
1 - ubytek na starym, cienkim trzonku,
2 - ubytek na nowym trzonku. Obydwa ubytki współczesne, od lemiesza.
3 - stary występ do uchwycenia narzędzia kciukiem i palcem wskazującym.
Ale spod warstwy nadlanego
tworzywa sztucznego krzemienia w znalezisku ujawnia się cieńszy
trzonek w części chwytowej. Ten i inne ubytki tworzywa wskazują na
ukryty kształt wewnętrzny w tej bryle.
To był jednoręczny
skrobacz do skór i to zarówno do powięzi jak i do włosów na
skórach. Coś na kształt naszych współczesnych skrobaczek do szyb
samochodowych. Zatem, znacznie wydajniejsze narzędzie do skrobania
skór, wydajniejsze niż niewielkie odłupki i skrobacze ale do
użycia w jednej dłoni. Wskazują na to wystające występy ukryte
pod częścią kulistą bryły, do pochwycenia dłonią, rozłożonymi
palcami i oparcia trzonka na nadgarstku dłoni. Do pracy całą
garścią ale tylko jedną ręką. Przy tej robocie druga ręka była
zajęta naciąganiem i przesuwaniem skóry.
fot. 4. Widok ogólny na nową powierzchnię kulistą. Spod niej wystają stare zaczepy do pochwycenia palcami, rozłożoną dłonią 1, wgłębne wybranie materiału odłupkiem pod ułożenie palca 2. Znacznik 3 wskazuje na ówczesne ubytki świeżo nadlanej powierzchni. Bryła trzymana była na dłoni przez grubą skórę, zaciskana w palcach, bo parzyło. W tych miejscach, pod palcami tworzywo krzemienne przykleiło się i zastygło na skórze. Podczas obracania i modelowania szczegółów skóra oderwała fragmenty nadlanej stygnącej masy na powierzchni.
Zastanawiały mnie małe
ubytki nadlanego tworzywa krzemiennego powstałe podczas tej
modernizacji a nie współcześnie od lemiesza. Jednak rozpatrując
wykonawstwo narzędzia w rzadkim, gęstniejącym w oczach tworzywie
doszedłem przyczyny ich powstawania. Musiał obracać przedmiot
podczas kształtowania bryły a w niej części roboczej ciętej
odłupkiem. Przedmiot był gorący musiał trzymać go na dłoni ale
przez grubą skórę. W tych punktach były małe wzniesienia na
powierzchni, tam warstwa nadlanego materiału była najcieńsza. Pech
chciał, że gęstniejąca masa tworzywa przykleiła się do skóry a
po obróceniu bryły i odjęciu skóry nastąpiło oderwanie drobnych
fragmentów nowej, nadlanej warstwy.
Tym sposobem powstało
ciężkie narzędzie, pięściak stosowny do kopania w gruncie, w
skałach powulkanicznych (lawowych) i iłowcach ("Góry z
błota" - tyt. eseju).
fot. 5. Widok połączenia bryły kulistej z doklejonym paskiem tworzywa;
1 - krawędź skrawająca wykonana odłupkiem na stygnącym tworzywie krzemiennym,
2 - stary występ,
3 - ubytki po sklejeniu ze skórą.
Moją szczególną uwagę
zwróciła nowa część robocza. Poprzednio w narzędziu była
krótsza krawędź skrawająca i po łuku, tyle ile powstało w
wyniku przenikania dwóch powierzchni - sferycznej, mniejszej
powierzchni kulistej od góry z płaską powierzchnią spodu
narzędzia. Taka naturalna krawędź robocza a nie za ostra
wystarczyła do skrobania, czyszczenia skór.
fot. 6. Część robocza narzędzia w całości doklejona od spodu kuli, doklejony pasek, plaster tworzywa krzemiennego.
W narzędziu wtórnym
wykonawca, po nadlaniu powierzchni kulistej z galarety, ze stygnącego
tworzywa krzemiennego wykonał kilku milimetrowej grubości prosty
pasek i dokleił do stygnącej masy nowej kuli. Połączenie
materiałów powiodło się. Mógł jeszcze odłupkiem wystrugać od
góry właściwą krawędź skrawającą - prostą! wystającą poza
kulę. Tym sposobem przedłużył część roboczą z krawędzią
tnącą poza kulę.
Zapamiętał wykonane
czynności, bo był to kolejny wynalazek, który dawał możliwość
wymiany zużytych, zniszczonych ostrzy na nowe lub zupełnie inne i
do innych
zastosowań.
Ot i pomyślał dwa razy;
- po raz pierwszy,
projektując znacznie wydajniejsze narzędzie do skrobania,
czyszczenia skór,
- po raz drugi,
modernizując bryłę poprzedniego narzędzia do podobnego ale
zupełnie innego zastosowania, do kopania urobku na ścianach.
Technologię nadlewania
sztucznego krzemienia i przykłady stosowania przedstawiałem w
wykładzie;
Regeneracja narzędzi
ze sztucznego krzemienia;
Zatem należy tam zajrzeć,
bo miał to opanowane ale żeby modernizować?
Zmusiły go do tego
pogarszające się warunki klimatyczne, coraz gorsze warunki
odlewania krzemieni i brak opału.
Przysłowie mówi -
potrzeba matką wynalazków.
To nie była potrzeba, to
był mus (przymus!).
Przerabiał narzędzia,
modernizował je choć nie znał takiego słowa.
foto autor prof. s.
Roman Wysocki
10.08.2020 Bystrzyca
k.Wlenia
Prawa autorskie
zastrzeżone.