Na stronach poświęconych Homo erectusowi opisywałem znaleziska obrazujące działania naszego przodka. W przetworach cieplnych mięs i surowców roślinnych wynalazłem procesy na związkach organicznych zapisane w kamieniach.To procesy śmierci komórek, gnicia, rozkładu łańcuchów węglowych w tłuszczach i niszczenia (denaturyzacji) białek w bardzo krótkim albo bardzo długim czasie. To procesy chemiczne na węglu i pochodnych rozkładu związków węgla, które Homo erectus rozpoznał i zastosował do produkcji sztucznego tworzywa. Te procesy zachodzą także na zimno w tkankach organicznych przez lata i miliony lat, i z geologią nie mają nic wspólnego.

Znalezisko materii organicznej – skamieniałość - jest obrazem tych procesów chemicznych zatrzymanym w czasie ich przemian. Zajmuje się tym geologia i paleontologia, stwierdza, co to jest w tym momencie. Bez żadnej refleksji, bo tego nie rozumie. Archaizmy sprzed wieków – fosylizacja i petryfikacja – opuszczają moje strony. To tylko skróty myślowe, które nie dotyczą materii organicznej. A ten rozdział przedstawia, jak do tego doszło.

Strony dobrane tematycznie ze stron;

Homo erectus – cywilizacja.

Homo erectus – przewodnik po skamieniałościach Paleolitu.

Żeby uczeni nie musieli szukać pośród ok. 150 esejów.

Daty wyznaczają stan wiedzy autora w określonym czasie. Ja nie odkryłem Eureki, dochodziłem do tego latami tak, jak zdobywałem nowe, tak musiałem weryfikować stare znaleziska.

27.06.2017 – autor.


Uwaga – linki do stron są pod tytułami pisanymi małymi literami a nie wielkimi!

Translate

38. Pomyślał dwa razy - modernizacja narzędzi.


Pomyślał dwa razy - modernizacja narzędzi.

O narzędziach Homo erectusa do wygładzania i naciągania skór podczas ich wyprawiania pisałem w wykładzie;
Skóry na uczonych garbowanie.
Pisałem i zastanawiałem się nad tym, jak Homo erectus usuwał z nich powięzi oraz futro i szczecinę. Sam sobie tłumaczyłem, że skrobaczami i odłupkami. A to znaczy, że pozyskiwał skóry zarówno pokryte włosiem jak i bez włosa czyli tzw. licowe.
Bo wcale nie chodził bez odzienia, jak go Pan stworzył a z nadchodzącym chłodem Zlodowacenia była to pilna potrzeba - odzienie i to futrzaste. W zależności od warunków ubierał się elegancko w skóry lub w futra, nimi też zaściełał posłanie do spania.

W powszechnych obrazach, ilustracjach życia codziennego naszego przodka brakuje mi tych skór suszących się na szałasach i zadaszeniach, i luźno rozwieszonych po krzakach i drzewach.
Skóry licowe, bez włosia stosował powszechnie do przygotowywania posiłków, lepienia form do gotowania, przygotowania gliny do wylepiania a także do transportu przedmiotów małych i dużych. Możecie mi nie wierzyć ale całe siedlisko naszego przodka zawieszone było tymi skórami, bo skóry trzeba było prać po każdym użyciu.
One to, płachty czystej skóry chroniły jadło podczas przygotowania posiłków i podczas spożycia. Chroniły wylepianą glinę przed zanieczyszczeniem. Te skóry układało się bezpośrednio na ziemi, na trawie, trzeba je było prać przed następnym użyciem.
Skóry "pościelowe" za dnia suszył na szałasie, na słońcu dla pozbycia się "gości".

Zatem jawiła się też potrzeba szycia odzieży, worków i toreb. Najprostszą metodą do tego były szydła, ostre kolce do robienia dziurek i cienkie rzemienie wycinane ze skóry, ścięgna lub włókna do szycia i wiązania. A włókna potrafił zaplatać w nici i sznurki, o tem pisałem.


fot. 1, 2. Widoki ogólne pięściaka; powierzchnia kulista z wierzchu, prawie płaska i obła po bokach od spodu;
1 - część robocza doklejona z paska tworzywa,
2 - ubytek z długości trzonka.

Bardzo dziwny artefakt leżał latami, czekał na swoją kolej a raczej na to, co ja na niego nazmyślam. To ciężkie narzędzie ze sztucznego krzemienia z nad wyraz dużą krawędzią roboczą i częścią chwytową do trzymania trzonu jedną dłonią i dociskania drugą dłonią. To wynika z kształtu części chwytowej, to samo w ręcach się układa.
A układa się do wyrąbywania i skrobania ścian np wykopu, jaskini lub tunelu, najlepiej w pozycji stojącej. Służyło do wydajniejszej pracy przy budowlach ziemnych z wykorzystaniem koordynacji ruchu obu dłoni a to niebywałe, bo dotychczas prezentowane znaleziska (pięściaki) były ciężkie ale do użycia tylko w jednej dłoni i były mało wydajne.
Bryła znaleziska jest w części chwytowej uszkodzona, jest wyraźny ubytek dużej części z długości trzonka. Był znacznie dłuższy do objęcia całą dłonią. Do podnoszenia narzędzia do góry, wykonywania ruchów góra dół i z powrotem jedną dłonią (ręką).
Do kierowania uderzeniem krawędzi roboczej i masy całego narzędzia służyło kuliste wzniesienie nad tą krawędzią, dla oparcia drugiej dłoni.

fot. 3.  Widok ogólny od strony ubytków trzonka narzędzia;
1 - ubytek na starym, cienkim trzonku,
2 - ubytek na nowym trzonku. Obydwa ubytki współczesne, od lemiesza.
3 - stary występ do uchwycenia narzędzia kciukiem i palcem wskazującym.

Ale spod warstwy nadlanego tworzywa sztucznego krzemienia w znalezisku ujawnia się cieńszy trzonek w części chwytowej. Ten i inne ubytki tworzywa wskazują na ukryty kształt wewnętrzny w tej bryle.
To był jednoręczny skrobacz do skór i to zarówno do powięzi jak i do włosów na skórach. Coś na kształt naszych współczesnych skrobaczek do szyb samochodowych. Zatem, znacznie wydajniejsze narzędzie do skrobania skór, wydajniejsze niż niewielkie odłupki i skrobacze ale do użycia w jednej dłoni. Wskazują na to wystające występy ukryte pod częścią kulistą bryły, do pochwycenia dłonią, rozłożonymi palcami i oparcia trzonka na nadgarstku dłoni. Do pracy całą garścią ale tylko jedną ręką. Przy tej robocie druga ręka była zajęta naciąganiem i przesuwaniem skóry.

fot. 4.  Widok ogólny na nową powierzchnię kulistą. Spod niej wystają stare zaczepy do pochwycenia palcami, rozłożoną dłonią 1, wgłębne wybranie materiału odłupkiem pod ułożenie palca 2. Znacznik 3 wskazuje na ówczesne ubytki świeżo nadlanej powierzchni. Bryła trzymana była na dłoni przez grubą skórę, zaciskana w palcach, bo parzyło. W tych miejscach, pod palcami tworzywo krzemienne przykleiło się i zastygło na skórze. Podczas obracania i modelowania szczegółów skóra oderwała fragmenty nadlanej stygnącej masy na powierzchni.

Zastanawiały mnie małe ubytki nadlanego tworzywa krzemiennego powstałe podczas tej modernizacji a nie współcześnie od lemiesza. Jednak rozpatrując wykonawstwo narzędzia w rzadkim, gęstniejącym w oczach tworzywie doszedłem przyczyny ich powstawania. Musiał obracać przedmiot podczas kształtowania bryły a w niej części roboczej ciętej odłupkiem. Przedmiot był gorący musiał trzymać go na dłoni ale przez grubą skórę. W tych punktach były małe wzniesienia na powierzchni, tam warstwa nadlanego materiału była najcieńsza. Pech chciał, że gęstniejąca masa tworzywa przykleiła się do skóry a po obróceniu bryły i odjęciu skóry nastąpiło oderwanie drobnych fragmentów nowej, nadlanej warstwy.

Tym sposobem powstało ciężkie narzędzie, pięściak stosowny do kopania w gruncie, w skałach powulkanicznych (lawowych) i iłowcach ("Góry z błota" - tyt. eseju).

fot. 5.  Widok połączenia bryły kulistej z doklejonym paskiem tworzywa;
1 - krawędź skrawająca wykonana odłupkiem na stygnącym tworzywie krzemiennym,
2 - stary występ,
3 - ubytki po sklejeniu ze skórą.

Moją szczególną uwagę zwróciła nowa część robocza. Poprzednio w narzędziu była krótsza krawędź skrawająca i po łuku, tyle ile powstało w wyniku przenikania dwóch powierzchni - sferycznej, mniejszej powierzchni kulistej od góry z płaską powierzchnią spodu narzędzia. Taka naturalna krawędź robocza a nie za ostra wystarczyła do skrobania, czyszczenia skór.

fot. 6.  Część robocza narzędzia w całości doklejona od spodu kuli, doklejony pasek, plaster tworzywa krzemiennego.

W narzędziu wtórnym wykonawca, po nadlaniu powierzchni kulistej z galarety, ze stygnącego tworzywa krzemiennego wykonał kilku milimetrowej grubości prosty pasek i dokleił do stygnącej masy nowej kuli. Połączenie materiałów powiodło się. Mógł jeszcze odłupkiem wystrugać od góry właściwą krawędź skrawającą - prostą! wystającą poza kulę. Tym sposobem przedłużył część roboczą z krawędzią tnącą poza kulę.

Zapamiętał wykonane czynności, bo był to kolejny wynalazek, który dawał możliwość wymiany zużytych, zniszczonych ostrzy na nowe lub zupełnie inne i do innych
zastosowań.

Ot i pomyślał dwa razy;
- po raz pierwszy, projektując znacznie wydajniejsze narzędzie do skrobania, czyszczenia skór,
- po raz drugi, modernizując bryłę poprzedniego narzędzia do podobnego ale zupełnie innego zastosowania, do kopania urobku na ścianach.
Technologię nadlewania sztucznego krzemienia i przykłady stosowania przedstawiałem w wykładzie;
Regeneracja narzędzi ze sztucznego krzemienia;
Zatem należy tam zajrzeć, bo miał to opanowane ale żeby modernizować?
Zmusiły go do tego pogarszające się warunki klimatyczne, coraz gorsze warunki odlewania krzemieni i brak opału.
Przysłowie mówi - potrzeba matką wynalazków.
To nie była potrzeba, to był mus (przymus!).
Przerabiał narzędzia, modernizował je choć nie znał takiego słowa.

foto autor                                                    prof. s. Roman Wysocki
10.08.2020 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.

Homo erectus tu był… książka.

Homo erectus tu był… książka. : Epoka kamienia lanego. Zeszyt 7. Sztuczny krzemień. Historia odkryć tworzywa o wyglądzie i właściwości...