Skóry na uczonych garbowanie.
W dzisiejszym eseju mam zamiar doprowadzić uczonych(?) do
szewskiej pasji.
Znaczy się po naszemu, że zamierzam ich wkurzyć. Ale przecie
to nie ja a nasz znamienity przodek ich wkurza i nie moja to wina, co ten Homo
erectus wyprawiał.
Bo wyprawiał skóry na broń i wyroby potrzebne dla niego i całej
rodziny. To była odzież, torby, bukłaki, płaty skóry, pasy i rzemienie. Wraz z
postępującym Zlodowaceniem temperatura otoczenia spadała, zwiększała się też
liczba opadów deszczu i śniegów. Odzież skórzana stała się sprawą życia lub
śmierci.
Zbierając materiał porównawczy przez lat kilkanaście
liczyłem się z konsekwencjami. Z KOJARZENIEM bardzo różnych znalezisk, z bardzo
różnych materiałów i do bardzo odległych zastosowań w różnych okresach czasu.
To znaczy, że będę musiał robić fikołki myślowe, wolty o sensacyjnym kontekście
dotyczącym naszego pra.
To właśnie się zdarzyło. Jesteście świadkami, jak artefakty,
dotychczas luźno latające pod sufitem, przekroczyły wagę krytyczną i pospadały
na pulpit przed monitorem, poukładały się same do opisu i wynikających z nich
zastosowań i zdarzeń - kontekstu.
Przyznam przy tym, że zmyślam, spekuluję, kojarzę jedno z
drugim ale to wcale nie da uczonym możliwości podważenia moich wywodów. Bo ja
mam na to twarde, kamienne i nie tylko kamienne dowody. Na dodatek, nasz
przodek myślał praktycznie tak samo, jak my współcześni. Zaręczam, przez lata
zdołałem go poznać.
Przez lata opisywałem wiele czynności związanych z
przygotowaniem posiłków, opisywałem, że te czynności wykonywał na skórach
rozłożonych na ziemi. Że utrzymywał przy
tym czystość zarówno surowców zwierzęcych jak i roślinnych. Oczywiste jest, że
przy tych czynnościach narzędzia i dłonie brudziły się krwią zwierząt lub papką
roślinną ale brudu ani piachu w nich nie znajdowałem. Ten akurat brud
technologiczny widać w znaleziskach, zwracałem na to uwagę. Wszystko czego
używał było czyste i bez czystego, wypranego podkładu (skóry!) się to nie odbyło.
Jawiło się zatem pytanie, czy wyprawiał skóry i w jaki sposób?
A, że o te skóry nikt nie pytał, to i nie wydzielałem liter z
klawiatury.
Zbierałem kolejne spostrzeżenia np. spód septarii z
wyrwanymi z powierzchni ubytkami po przyschnięciu do skóry. To były kolejne a
właściwe skórze zastosowania; proca i bole, i czynnościach przy wyrobie
sztucznego krzemienia, przy których bez
osłony dłoni przed poparzeniem nie dało by się pracować.
fot. 1. Widok narzędzia do wyprawiania skór. U góry uchwyt z ubytkiem na szczycie. na dole powierzchnia robocza.
fot. 2. Widok z góry.
fot. 3. Widok od dołu na część roboczą.
Aż wpadło mi w ręce dziwne a niespotykane narzędzie ze
sztucznego krzemienia.
Dziwne, bo z jednej strony pasowało do uchwycenia jedną
dłonią ale tak, aby drugą stroną ułożyć w poduszce otwartej drugiej dłoni albo na wierzchu uda.
To znaczy, że pomiędzy powierzchnia roboczą narzędzia a
drugą otwartą dłonią coś było. Tym cosiem była obrabiana, wyprawiana skóra.
Narzędzie okazało się wielofunkcyjne:
- można było z jego pomocą skrobać wewnętrzne powierzchnie
skóry, usuwać powięzie i resztki tkanki
miękkiej – zaokrągloną, gładką krawędzią na całym obwodzie powierzchni roboczej
narzędzia, zaokrągloną, aby skóry nie uszkodzić,
- po uprzednim zgoleniu sierści odłupkiem i zmoczeniu skóry,
krawędzią i wypukłą powierzchnią roboczą można było usuwać, ścierać resztki
włosia na stronie zewnętrznej,
- rozprowadzać i wciskać tłuszcz na powierzchniach skóry,
natłuszczać,
- formować wypukłości na skórze przez naciąganie skóry na
narzędziu (jak na kopycie!), nadawać wstępnie kształty wyrobów.
I to wszystko w dłoniach lub na udzie, jednym narzędziem, bo nasz przodek
nie był starą bezzębną Indianką, skór nie żuwał.
A, że ja garbarzem też nie byłem, technologię wyprawiania
wynalazłem w Wikipedii. Gatunki człeków się zmieniały, zmieniały się warunki
techniczne i narzędzia ale ogólne zasady wyprawiania pozostają te same i
sprowadzają się do wypędzenia wody ze skóry, żeby nie gniła.
Tyle, że Homo erectus robił to pierwszy za pomocą bardzo
zmyślnego narzędzia.
I znowu się narobiło.
Skoro zaś pokazałem Wam to narzędzie, to zadziwię Was
kolejnymi znaleziskami kopyt garbarskich i skrobaków świadczących o tym, że
nasz przodek garbował skóry na różne sposoby. Znaleziska świadczą o tym, że nadawał
kształty wyrobom, robił wypukłości/wklęsłości, żeby jak najmniej zszywać,
łączyć kawałków w całość.
fot. 4-5. Kopyto w kształcie trójkąta o różnych zaokrągleniach na wierzchołkach z przyklejonym od góry uchwytem.
Zadziwiające jest kopyto w kształcie stempla – gwiazdy! Ale
nie robił go po to, żeby skórę stemplować. Zaopatrzone jest w uchwyt połączony
(przyklejony) z częścią roboczą. Ta jest trójdzielną matrycą do formowania,
naciągania mokrej skóry. Jest trójdzielna, bo ramiona, kąty trójkąta zakończone
są różnymi zaokrągleniami. Różne są krzywizny wystające z trójkąta, to różne
promienie zaokrągleń na wierzchołkach.
Geometrię trójkąta równobocznego znał i stosował. Jakkolwiek
postawił na kolanie na dwóch ramionach, tak jedno, to wybrane, wystawało do
góry. Opierając gwiazdę na kolanie, zawsze miał jedno ramię do góry a uchwyt
był do tego podporą, tak jak na zdjęciu. Teraz mógł oboma dłońmi naciągać
wgłębienia w zmoczonej skórze i przesuwać raz za razem.
fot. 7-9. To narzędzie też było trójkątem i na każdym wierzchołku był inny promień zaokrąglenia. Uchwyt nie był potrzebny, bo i tak pasowało do dłoni. Widoczny ubytek trzeciego występu. Strzałki wskazują na wypracowane, wytarte powierzchnie robocze.
Z czasem, wymagania co do jakości skóry wzrastały. Do
wykańczania powierzchni lica zastosował polerowanie natłuszczonej skóry.
Skóra jest zbitą warstwą włókien białkowych, na powierzchni
trzeba było wprasować wystające końce włókien, żeby nie wchłaniały wody w
głąb. Miał do tego odpowiednia narzędzia do gładzenia i polerowania. Taka skóra
po wyprawieniu była impregnowana i estetyczna, bo gładka.
fot. 10. Fragment części roboczej płytki, gładzika do skór. Zaokrąglona krawędź na całej długości narzędzia - przepiękna i profesjonalna robota.
fot. 11-12. Widoki powierzchni bocznych tej płytki, jedna wygładzona idealnie łopatką w gęstym tworzywie, druga pozostawiona z odlewu. Krawędź robocza u góry obrazu.
Prezentowane narzędzia wycierały się w pracy wielu pokoleń,
na gładkich krawędziach i powierzchniach roboczych do czyszczenia skór
powstawały uszkodzenia od przypadkowych uderzeń, ubytki. Po tysiącach lat użycia wymagały napraw i regeneracji ale o tym w następnym numerze.
Skoro zaś opowiedziałem Wam, jak nasz przodek wyprawiał
skóry, to muszę przedstawić znaleziska, które wisiały u sufitu i czekały tam na
swój czas, bo skóra była im bardzo potrzebna.
fot. 13. Skamieniała kula z wyrobionej gliny, ta o średnicy 3 cm. Większe 4-5 cm były do bole. Mokra i odłożona na ziemi, piach przylepił się i skamieniał wraz z nią.
Na głowę spadła mi skamieniała kula z wyrobionej gliny.
Znalazłem ją pośród wielu skamieniałych plastrów gliny
wyrobionych do zalepiania porcji mięsa, do gotowania w żarze ogniska. Plastry
były wylepione we wszelkie czterokątne kształty, w kręgi i owale stosownie do
postępu w zalepianiu mięsa. Prezentowałem je na stronach opisując gotowanie
mięs w formach grubych, prezentowałem też małe kulki, obłe i kuliste wyroby z
wyrobionej gliny o średnicy ok. 1-1,5 cm, półwyroby na zawory do tych form. Gotowy
i wystrzelony z formy zawór też pokazałem wszem i wobec.
Ale moją uwagę skupia do dziś znalezisko kuli ze skamieniałej
wyrobionej gliny – to kula o średnicy ok. 3 cm., która nie pasowała do niczego.
Pasowała mi do moich znalezisk z Grodziska na Bródnie Starym
w Warszawie i do znaleziska z Wlenia. Są to kule wylepione z surowej nie wyrobionej
gliny ale wysuszone na pociski do proc.
Bywał czas w osadach i grodziskach, kiedy to były zagrożone
najazdem. Dzieci zbierały wtedy patyki i pióra na strzały, były potrzebne w
wielkich ilościach. Lepiły też z mokrej gliny kule tej właśnie wielkości i
suszyły, gotowe były pociskami do proc ale tych starożytnych na długich
rzemieniach, miotanych po rozkręceniu nad głową.
Archeolodzy takich znalezisk nie podnoszą, kopię je jak
najdalej. Dla nich wszelkie obłe kamienie to otoczaki, tego ich uczą w ich
szkołach. W mojej szkole obowiązuje czytanie znalezisk. Bo, gdyby podnieśli,
rozróżnili materiał i przeczytali, że są wykonane z gliny;
- surowej a rozmoczonej i skamieniałej,
- wyrobionej i skamieniałej.
To historia naszych przodków i współczesnych wyglądała by
zupełnie inaczej. Ale czytania oni nie uczeni, wot i szkoły.
Takie same kule gliniane lub kuliste kamienie obszyte skórą
albo uwiązane na końcach długiego sznura lub rzemienia były kolejną bronią, to
bole.
Ta broń rozkręcona i rzucona celnie zagarniała dużą
przestrzeń, pętała nogi uciekającej zwierzyny i uderzała kulami miażdżąc kości,
była bardzo skuteczna.
Taką bronią działającą z dystansu posługiwał się Homo
erectus z zastosowaniem rzemieni i kawałków skóry, które właśnie przed wami
wyprawiał.
Kolejnym znaleziskiem nie pasującym do niczego był kawałek
skóry, krótki pasek z otworami na końcach. Na pierwszy rzut oka – mocowanie
kamienia, pocisku we współczesnej procy, tej na gumy. Jest jednak jedno ale,
jest na to za małe, zmieściłoby się ledwie ziarno grochu. To po co komu taka
proca dla krasnoludków?
Ale znalazłem ten kawałek skóry w Odlewni krzemienia nr 1.
czyli przed dwu laty na samym początku odkryć tworzywa sztucznego. Chcąc nie
chcąc, musiałem przypisać znalezisko Homo erectusowi. Gdybym przy tym
odkrył Garbarnię ale jak widać z powyższego, każdy mógł wyprawiać
skóry własnymi rękoma z użyciem stosownych narzędzi.
W tzw. międzyczasie opisywałem porcję gorącego tworzywa
obieranego palcami ze skorupy glinianej. W skamieniałej porcji zatopione były
fragmenty naskórka opuszków palców oderwane na skutek oparzeń, esej;
„To będzie bolało”.
Ten kawałek skóry, to osłona palca przed poparzeniem. Wyłaził
z pamięci ale dotychczas nie wiedziałem, jak go zrobił.
Ale był bardzo pasowny. Przyłożyłem ten kawałek skóry do
opuszka palca, osłaniał koniec palca a końce z otworami wystające z drugiej
strony prosiły się, żeby je uwiązać nicią, włóknem lub cienkim rzemykiem.
Nasz przodek w jednej dłoni, w kawałku skóry trzymał w dłoni
gorącą formę lub całość odlewu, ale szczegóły; kruszenie powłoki formy i
obieranie z gliny, zamierzone wgniecenia i modelowanie wyrobu wykonywał palcami
drugiej dłoni osłoniętymi skórą przed poparzeniem właśnie.
Pracował przy tym nad gotowaniem tłuszczu i wszystko było
tym tłuszczem wysmarowane czyli skóra została zaimpregnowana na wieki.
Muszę ją jeszcze znaleźć a to będzie bardzo trudne.
Nie znalazłem, będę aktualizował, jak znajdę.
I tym gorącym tematem przyszło mi dziś zakończyć grilowanie
uczonych.
Dosyć frajdy na dzisiaj, na jutro mam jeszcze większą,
zobaczycie.
Foto autor s.
hab. Roman Wysocki
03.09.2017. Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.