Regeneracja narzędzi ze sztucznego krzemienia.
EPOKA KAMIENIA LANEGO – początek 800-700 tys. lat p.u.
Jestem zmuszony przesunąć początek Epoki w daleką
przeszłość, z ok. 600 tys. do 800 tys. lat przed uczonymi.
Do opisywanej dotychczas technologii tworzywa sztucznego,
sztucznego krzemienia potrzebna była komora grzewcza;
- komora grzewcza zastosowana ok. 600 tys. lat p.u., dawała
możliwość obniżenia temperatury procesu
gotowania do zakresu 200-300 st.C.
- stąd zalepienie porcji tłuszczu w formach cienkich,
- i przedstawiłem na to setki przykładów.
Ale pośród znalezisk są wyroby lub ich fragmenty, które
rozróżniłem jako porcje tłuszczu ugotowane w formach grubych, zadane mocznikiem
od zewnątrz bez mieszania. Tak samo, jak te wylewane w krzaki i obsikane.
Skłoniło mnie do tego spostrzeżenie, które poczyniłem na
początku mojej drogi w przeszłość. Zbierając jednorodne czerwone kamienie,
skamieniałe porcje mięsa ugotowane w żarze ogniska, w formach grubych, zacząłem
odróżniać te otwarte przez rozbicie formy zaraz po wyjęciu z ogniska, od tych
otwieranych później po ostygnięciu. Tych, które można było przechować na
później, do otwarcia i spożycia za dni kilka.
Opisywałem i dokumentowałem zdjęciami kamienie gładkie z
form otwieranych na zimno. Te wyjmowane po wystygnięciu i kamienie porowate, to
te z otworkami na powierzchni po gorącej parze wodnej uchodzącej ze środka
mięsa w momencie otwarcia formy na gorąco.
Tych otworków doszukiwałem się w mięsach gotowanych i
wypiekach, były niewątpliwym i łatwym do odczytania śladem obróbki cieplnej.
fot.1. Znany już połeć słoniny ugotowanej w formie grubej, w ognisku. Po ugotowaniu forma rozbita a porcja oblana mocznikiem. Na powierzchniach zewnętrznych widoczne pory po uchodzącej parze.
fot. 2. W przełomie widoczna cienka czarna warstwa dobrego tworzywa. W środku tworzywo nie rozmieszane, tylko tyle ile mocznika zaabsorbowała porcja.
Na znanych już Wam znaleziskach możecie odszukać na
przełomach kilkumilimetrową wierzchnią czarną warstwę. To świetnie ale samoistnie
rozmieszane tworzywo (absorpcja mocznika przez tłuszcz), tworzywo najlepszej
jakości. Ale im dalej w głąb masy, tym gorsza jest jakość tworzywa (szara,
żółta lub bura masa). Na to właśnie nie miał wpływu.
Teraz już i ja, i Wy wiecie, że to tworzywo powstałe w nieco
innej, bo starszej technologii.
Takie same a charakterystyczne efekty, znalazłem w
nielicznych wyrobach z tworzywa krzemiennego. Musiałem zatem cofnąć datowanie
tych wyrobów o 100 do 200 tys. lat, do okresu, kiedy gotował mięsa i tłuszcze w
formach grubych w ognisku, w wysokiej temperaturze (500-600 st.C), bez użycia
komory grzewczej.
Na stronach książek zapodawałem, że technologie raz
wymyślone stosował do końca, że je modyfikował, doskonalił procesy
przetwarzania żywności.
I tu podam przykłady;
- mięso surowe zalepiane w surowej nie wygniecionej glinie
do dojrzewania, skruszenia zmodyfikował w ostatnim Okresie. Zalepiał pocięte
porcje, kęsy mięsa w naczyniu glinianym z dobrze wyrobionej ale rzadkiej gliny,
stąd septarie.
- mięso do gotowania w ognisku oblepiał grubymi plastrami
gliny, robił zamkniętą i wytrzymałą formę. W komorze grzewczej też oblepiał ale
rzadką wyrobioną gliną, robił szczelnie naczynie często przez obsmarowanie
porcji gliną, nie musiało być wytrzymałe.
- przetwory roślinne początkowo wypiekał na kamieniu w
ognisku, na płycie grzewczej. Po zastosowaniu komory grzewczej wypiekał je na
spodzie glinianym a nawet w formach glinianych lepionych na uformowanym cieście.
Podobnie było ze sztucznym krzemieniem. Wymyśloną
technologię stosował i ulepszał z upływem tysiącleci.
Zatem znaleziska z powyższymi śladami musiałem potraktować
jako wyroby mięsne gotowane w ognisku w formach grubych i otwierane natychmiast
dla zadania utwardzaczem zewnętrznie czyli bez mieszania. I nie widzę w tym nic
dziwnego, wszak wylane na uboczu gorące a niepotrzebne porcje tłuszczu, polane
mocznikiem zamieniały się w tworzywo sztuczne i zastygały na sztuczny krzemień.
Tyle tylko, że na jakość tworzywa w tym przypadku nie miał wpływu.
Ale w ten sposób mógł wykonywać przedmioty małe, których w
małej formie nie mógł rozmieszać. Mógł, więc i wykonywał.
Kamienie z dziurami intrygują mnie ponad wszystko.
Znajdując, zajmuje mnie ich odkrywanie; co to jest i w jaki
sposób?
Te, które teraz przedstawię są dziurawymi sztucznymi
krzemieniami. Pierwotnie były porcjami tłuszczu przetopionymi w formach
grubych, czyli ogrzewane w ognisku, po zagotowaniu szybko pozbawione skorupy
glinianej i oblane lub zanurzone w moczniku.
fot. 2-3. Krzesiwo wiązane rzemieniem do nadgarstka. Wyrób stary z formy ogrzewanej w ognisku. Po ugotowaniu i rozbiciu potraktowany mocznikiem.
fot. 4-5. Nowszy wyrób bez otworu, tłuszcz ugotowany i zalany w formie. Powierzchnie wyrobów i kształt wypracowany, widoczna różnica jakości i komfortu pracy.
Przykład takiego wyrobu prezentuję na fotografiach. W tym
przypadku w uformowanej porcji tłuszczu nasz przodek wykonał patykiem planowany
otwór. Ale nie mógł tego patyka zalepić w glinie do gotowania w ognisku. Zatkał
otwór sznurkiem a końce sznurka puszczone luźno zalepiał wraz z porcją. Po
zalepieniu w glinie, gotował porcję a po ugotowaniu otworzył formę, usunął
skorupę a zawartość zalał lub zanurzył w moczniku. Pozostawił do ostygnięcia i
związania tworzywa na kamień, po tym pozbył się sznurka, uwolnił otwór.
Wskazuje na to biały nalot, koncentracja utwardzacza na ściankach otworu i
trwałe odciski sznurka na sąsiednich powierzchniach.
Taki „krzemień” przywiązany rzemieniem przy nadgarstku był
krzesiwem, poręcznym i zawsze dostępnym.
Podsumowując.
Można Epokę i wyroby ze sztucznego krzemienia wyróżnić jako;
- nie mieszane, potraktowane mocznikiem z zewnątrz i poza formą
do gotowania. Pierwsza w czasie, starsza technologia.
- mieszane w formach do gotowania tłuszczu lub w formach
otwartych ale to mogło zaistnieć dopiero po zastosowaniu komory grzewczej. Dopiero
wtedy też możliwe było obieranie z
cienkiej skorupy glinianej, bez uszkodzenia zawartości. Druga to w czasie a
więc młodsza technologia.
Tylko, dlaczego ja tego nie odkryłem wcześniej.
Dlatego chyba, że miałem do przekazania rzeczy ważne, dla Homo
erectusa najważniejsze. Cykl „Odlewanie krzemieni” historię krok po kroku,
jak do tego dochodziłem, informacje które musiałem zapodać Społeczności w
ogólnej i przystępnej treści. Bez zbędnych szczegółów zapodać nieuprawnione
wnioski. Te szczegóły i nowe spostrzeżenia posypały się później.
Znałem je, one uwierały w mózgu do czasu. Aż znalazłem
wyrób, w którym mogłem pokazać różnice poziomu tych technologii w odstępie
wspomnianych 100-200 tys. lat w jednym znalezisku.
Regeneracja i naprawa narzędzi ze sztucznego krzemienia.
fot. 6-7. Widok z góry i od spodu bryły sztucznego krzemienia. Stara porcja została oblana gotowanym tłuszczem i potraktowana mocznikiem.
fot. 8. Zbliżenie na nadlaną i spłukaną warstwę. Na obwodach plam białe skupienia skamieniałego czystego mocznika. Jasnobrązowy fragment odsłoniętej porcji i przecinek (zadrapanie paznokciem) w centrum obrazu.
Na wstępie posłużę się znaleziskiem, które było zamierzonym
i metodycznym, znaczy przemyślanym i zaplanowanym doświadczeniem
Homo erectusa.
Nasz przodek odnalazł w krzakach jedną z porcji wylanego
tłuszczu. Była kamieniem, bo jak Wam wiadomo, jak w zwyczaju, obsikał ją moczem
dla bezpieczności.
Po ugotowaniu kolejnej porcji mięsa, wytopiony tłuszcz wylał
ze skorupy na ową porcję tworzywa krzemiennego i czym prędzej oblewał rzęsiście
moczem, nie żałował sobie. Spostrzegł, że w strumieniach moczu, stygnąca
warstwa tłuszczu ucieka, spływa ale jej fragmenty krzepną, pozostając na powierzchni.
Tego spostrzeżenia, doświadczenia nie mógł zlekceważyć.
Co więcej, musiał z niego wyciągnąć wnioski i wyciągnął, bo zastosował.
To znaczy, że nasz przodek dodawał spostrzeżenia i potrafił
je zastosować do nadlewania wyrobów w określonych miejscach. Nie obliczał ale
doświadczał i MYŚLAŁ a do tego menzurki, liczydła,
fakultety ni tytuły nie były mu potrzebne. Obserwował i wchłaniał otaczający go
Świat.
Aktualizacja – wtrącenie z dnia 11.09.2017.
Po publikacji eseju wróciłem do znaleziska. Zastanawiałem
się nad tym, co ja bym zrobił na jego miejscu. Oglądałem kamień ze wszystkich
stron, stwierdziłem, że od spodu jest też nadlana warstwa, która układała się
na gruncie, tak jak pozwalały nierówności podłoża. Szukałem jakichkolwiek
śladów działania naszego przodka a dokładniej śladów dotykania.
Myślałem, że sprawdził bym palcem, co dzieje się z tworzywem.
I znalazłem. Okazało się, że po ostygnięciu
dotknął opuszkiem palca i oczyścił niewielki fragment mokrej powierzchni w
wypłukanej smudze. Przy tym zadrapał paznokciem miękką jeszcze świeżą powłokę tworzywa. Na nadlewanej powierzchni jest to jedyny widoczny, okrągły i
oczyszczony z mocznika fragment powierzchni porcji pod spodem.
Dopadła mnie wątpliwość;
- czy to ja myślę, tak jak Homo erectus? To jestem w
stanie akceptować, bo jako skomplikowany prostak mam ja dystans do siebie,
- czy to nasz przodek myślał, tak jak ja? A tego
zaakceptować nie mogę, bo to zaszkodziłoby uczonym.
Nie jeden a bardzo uczony spyta, co ten dziwak wypisuje?
Przecież go przy tym nie było.
Opisuję, bo jestem tak samo spostrzegawczy, jak nasz
przodek. Nie widziałem Homo erectusa przy sikaniu na porcję gorącego
wylanego tłuszczu ale widzę ślady i
potrafię je odczytać.
fot. 9-10. Widok ogólny dużego tłuczka-rozcieracza. Na jednym boku w górnej części widoczne pory na powierzchni. Poniżej i na obrazie drugim nadlana, nowa warstwa. Strzałkami oznaczone ślady sznurka lub rzemienia.
Na zdjęciu prezentuję narzędzie z tworzywa krzemiennego.
Tłuczek do zgniatania ziarna i ucierania papki w moździerzu,
w tym przypadku ziarna kukurydzianego. Część robocza oblepiona jest skamieniałą
papką kukurydzianą, jest zabrudzona tą papką w czasie pracy i prawie na całej
długości, na stronie, na której w tej papce leżało.
Rdzeniem tego narzędzia jest stare narzędzie wykonane z
tłuszczu zagotowanego w formie grubej, po zagotowaniu obitego z grubej skorupy
i natychmiast potraktowane utwardzaczem, oblane. Wskazują na to pory (dziurki)
po uchodzącej ze środka porcji tłuszczu parze wodnej, gładkie wgłębienia po
pęcherzach na gorącej powierzchni i gładkie wgłębienia po polewaniu strumieniem
mocznika.
Narzędzie było używane przez dziesiątki tysięcy lat. W
części roboczej, na samym szczycie powstał duży ubytek. Mogło to być
wykruszenie materiału na skutek skupienia naprężeń w tym miejscu, zmęczenia
materiału. Albo uszkodzenie powstałe przez uderzenie poza właściwym
zastosowaniem, nie ważne to jest.
Ważna była naprawa a właściwie regeneracja narzędzia.
Obwiązał stare narzędzie (rdzeń) sznurkami – wiecie już, że
potrafił je robić
albo rzemieniami, to
też wiecie.
fot. 11-12. Stan powierzchni nienadlanej w części chwytowej i w części roboczej po nadlaniu grubej warstwy tworzywa.
fot. 13-14. Powyżej części roboczej w ubytkach widoczne otwory po sznurku. Nadlana warstwa była gruba, tworzywo zastygło i po wyciągniętym sznurku pozostały otwory.
Następnie wylał zagotowany i rozmieszany z utwardzaczem
tłuszcz (tworzywo) do otwartego naczynia typu płytka misa. Taka, żeby zanurzyć
rdzeń na potrzebną głębokość.
Włożył rdzeń do gorącego, rzadkiego jeszcze tworzywa.
Odczekał chwilę aby rdzeń uzyskał na powierzchni temperaturę płynów. Odczekał
zdrowaśkę i wyjmował z zanurzenia powoli. Tworzywo oblepiało stare narzędzie i
zastygało na jego powierzchni.
Wyjmował podnosząc tłuczek na zawieszeniu - w części
chwytowej widoczne są jedynie ślady cienkiej powłoki zwilżonej tworzywem. Im
dalej, tym powłoka jest grubsza i najgrubsza, bo kilku milimetrowa jest w
części roboczej. To widać w przełomach ubytków.
Zanim powłoka (tworzywo zgęstniało) należało pozbyć się
sznurków i zgrubień gromadzącego się na nich tworzywa. W części chwytowej i na
długości udało się usunąć sznurki i zeskrobać łopatką (szpatułką) nadmiary
tworzywa. W części roboczej, w jej najważniejszym miejscu, pod powierzchnią po sznurku
pozostały otwory. Warstwa tworzywa była gruba ale i gęsta, i nie zdołała opaść.
Tego nie było widać przy robocie.
To skutkowało kolejnym ubytkiem w użyciu czyli podczas
miażdżenia ziarna. Ale i tak regenerowane narzędzie było lepsze od poprzedniego
z utrąconym czubkiem i ostrymi krawędziami, które kruszyły się do papki.
Tak, jak zeskrobywał ślady sznurka (nadmiar tworzywa) na
długości, tak też zdołał wygładzić szpachelką powierzchnię roboczą narzędzia. Nadał
narzędziu nową jakość, gładkie powierzchnie robocze, to widać w porównaniu z
drugim końcem.
Narzędzie używane było przez następne pokolenia, przez
następne dziesiątki tysięcy lat.
fot. 15-16. Kopytko i szczegóły dwukrotnego nadlewania, nakładania warstw tworzywa na całej powierzchni roboczej.
fot. 17. Przetarta druga warstwa ujawniła ubytki w pierwszej nadłożonej warstwie. Były łatane, szpachlowane gorącą masą tworzywa.
Pożałowałem Czytelnikom szczegółów narzędzia (kopyta) do
garbowania skór w poprzednim eseju. W tym fancie były szczegóły do następnego
tematu czyli napraw i regeneracji owego. Niniejszym to czynię, przenoszę Was w
działania naszego przodka sprzed ponad pół miliona lat, w szczegóły technologii
tworzywa krzemiennego.
Odczytałem w nim ślady napraw i regeneracji;
- miejscowe ubytki zaklejał, szpachlował gęstniejącym
tworzywem krzemiennym,
- całą powierzchnię roboczą okładał dużą porcją tworzywa i
modelował łopatką powierzchnię i krawędzie robocze,
W przedstawionym kopycie zarówno naprawy jak i regeneracje robił
wielokrotnie.
fot. 18-20. Znane narzędzie, gładzik do wyprawiania skór w całości zanurzony w tworzywie. Nadlana warstwa starła się na powierzchniach roboczych.
Innym narzędziem regenerowanym, bo w całości pokrytym
tworzywem przez zanurzenie jest gładzik do skóry. Tu gładkość powierzchni
roboczych była ważna, najważniejsza, bo pracowały zarówno na końcach, jak i na
powierzchniach bocznych. I to wszystko widać, bo miejscami wytarła się nałożona
powłoka.
W tym przykładzie zawiesił przedmiot w pętli ze sznurka i
w całości zanurzył w płynnym tworzywie. Pokrył cienką warstwą cały wyrób. Ta nowa
warstwa też została starta przy pracy, dlatego dała się zobaczyć.
Tym samym odbieram uczonym, sprzątam sprzed nosa kolejne
setki prac naukowych. I wcale mi ich nie żal, komu jak komu ale Wam nie muszę
tłumaczyć, dlaczego?
Poprawność naukowa (polityczna!), konformizm, indolencja i oszustwo
mają swoje konsekwencje. To niezwykła
kompromitacja jest, bo na oczach całego Świata. I po latach owocnej pracy mam z
tego ogromną satysfakcję.
Na początku swoich książek opisywałem przetwórstwo surowców
roślinnych na placki, ciasta gotowane i wypieki. Wtedy, w obozowisku O-8 miałem
do czynienia z kamiennymi otoczakami stosowanymi do gniecenia i rozcierania
ziarna. Odbywało się to na płaskich lub nieco wklęsłych płytach kamiennych.
Prezentowane narzędzie wskazuje na zastosowanie naczynia z
pochylonymi ścianami. Wskazuje na to kąt powierzchni roboczych narzędzia.
Ziarno było tłuczone i rozcierane na pochyłych ścianach naczynia już przy
uderzeniu, widoczne są rysy na skorupie papki, rysy osiowe a nie poprzeczne.
Nie musiał rozcierać zgniecionego ziarna oddzielnie. Na marginesie dodam, że tłuczek-rozcieracz
jest ciężki i stosowny, jest tak ciężki, ze musiałem go zważyć – waży 1,85 kg.
W naszej cywilizacji, jedno z drugim nazywa się moździerzem
a w technologii naszego przodka był to znaczący postęp. Zarówno w budowie
narzędzi, jak i w wyrobie papki na ciasto. I jak widzicie z treści i obrazów
wcale nie muszę tego naczynia mieć, żeby włożyć je Wam do głowy. Do tego macie
WYOBRAŹNIĘ,dodam tylko, że było wykonane z drzewa, sami zgadniecie dlaczego?
W czasie moich poszukiwań na Ziemi Niczyjej wynalazłem kilka
siedlisk Homo erectusa a w nich 18 obozowisk. Zazwyczaj jednak natrafiam
na gotowe wyroby, gotowe przetwory mięsne lub roślinne czyli wyniki jego pracy
do spożycia.
Na stronach tej książki opisywałem O-8 jako miejsce
opuszczone nagle i w ucieczce przed ZŁYM. Zaklęte w kamieniu pozostały tam
przetwory roślinne i zwierzęce na każdym etapie wykonania, przy każdej
czynności w okresie 1 mln.- 800 tys. lat p.u. w okresie erupcji pierwszych
przetworów spożywczych. Piszę erupcji, bo obozowisko jest fotografią wielości i
różnorodności tych przetworów, fotografią każdej czynności, każdego użytego
surowca i narzędzia. Obrazuje radość i rozbestwienie, ogrom możliwości, jakie
dawało zastosowanie ognia w przetwarzaniu żywności.
Po okresie „wyżywienia” przyszedł czas na EPOKĘ KAMIENIA
LANEGO.
Nastąpił gwałtowny wzrost populacji, trzeba ją było wyżywić.
Potrzebne były do tego nowe i proste narzędzia wytwarzane
indywidualnie ale w dużej skali (masowo). Przyszedł czas na wyrób i
specjalizację narzędzi, przedmiotów codziennego użytku i przedmiotów
niepotrzebnych do niczego czyli na głupoty.
Osiągnął przy tym poziom cywilizacyjny i intelektualny
porównywalny do NEOLITU w Historii Cywilizacji Homo sapiens. Był to taki
sam poziom, jaki prezentowali mieszkańcy obu Ameryk w momencie odkrycia przez
białego człowieka.
NEOLIT, w tłumaczeniu to „nowy kamień” - nowe wyroby i nowe
technologie obróbki charakterystyczne dla znalezisk z epoki. Sztuczny krzemień
też takim nowym kamieniem był i jest dla uczonych.
Nie może to być, to się w głowie nie mieści!
Foto autor s. hab. Roman
Wysocki
07.09.2017. Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.