Na stronach poświęconych Homo erectusowi opisywałem znaleziska obrazujące działania naszego przodka. W przetworach cieplnych mięs i surowców roślinnych wynalazłem procesy na związkach organicznych zapisane w kamieniach.To procesy śmierci komórek, gnicia, rozkładu łańcuchów węglowych w tłuszczach i niszczenia (denaturyzacji) białek w bardzo krótkim albo bardzo długim czasie. To procesy chemiczne na węglu i pochodnych rozkładu związków węgla, które Homo erectus rozpoznał i zastosował do produkcji sztucznego tworzywa. Te procesy zachodzą także na zimno w tkankach organicznych przez lata i miliony lat, i z geologią nie mają nic wspólnego.

Znalezisko materii organicznej – skamieniałość - jest obrazem tych procesów chemicznych zatrzymanym w czasie ich przemian. Zajmuje się tym geologia i paleontologia, stwierdza, co to jest w tym momencie. Bez żadnej refleksji, bo tego nie rozumie. Archaizmy sprzed wieków – fosylizacja i petryfikacja – opuszczają moje strony. To tylko skróty myślowe, które nie dotyczą materii organicznej. A ten rozdział przedstawia, jak do tego doszło.

Strony dobrane tematycznie ze stron;

Homo erectus – cywilizacja.

Homo erectus – przewodnik po skamieniałościach Paleolitu.

Żeby uczeni nie musieli szukać pośród ok. 150 esejów.

Daty wyznaczają stan wiedzy autora w określonym czasie. Ja nie odkryłem Eureki, dochodziłem do tego latami tak, jak zdobywałem nowe, tak musiałem weryfikować stare znaleziska.

27.06.2017 – autor.


Uwaga – linki do stron są pod tytułami pisanymi małymi literami a nie wielkimi!

Translate

33. Krzemień pstrokaty (mozaikowy).


Krzemień pstrokaty (mozaikowy) – mistyfikacja własna.
Wyrób noży.

fot. 1-3.  Widok ogólny dużego fragmentu bryły sztucznego krzemienia. Widoczne powierzchnie cięte i powierzchnia zewnętrzna z formy. Z trzech stron powierzchnie cięte pod kątem prostym.

Definicja krzemienia pstrokatego dotyczy wszystkich sztucznych krzemieni, w których na powierzchniach przełomu objawił się mocznik. Może on występować na powierzchni;
  • delikatnie w postaci białej opalizującej na niebiesko mgiełki, współcześnie na powierzchniach przełomów i cięć. Na starych ubytkach mocznik na powierzchni jest zerodowany, ciemno-żółty, prawie brązowy.
  • przez równe wyraźne pokrycie powierzchni, tworzy wzory; pstrokaty lub mozaikowy, dotyczy znalezisk starych, ciętych przez Homo erectusa w czasie kształtowania półpłynnej masy tworzywa. W fazie galarety ujawnia nadmiar utwardzacza, który uchodzi na cięte powierzchnie aż po skamieniałe, widoczne wyciekające krople.
Zjawisko dotyczy występowania tylko na powierzchniach, nie dotyczy masy znaleziska w środku a występowanie obfite dotyczy tylko brył, fragmentów ciętych w masie tworzywa na gorąco.
Dotyczy wszystkich sztucznych krzemieni bez względu na ich właściwą barwę a nie dotyczy naturalnych krzemieni powstałych z krzemionki. Tyle tylko, że te wystąpienia na powierzchniach są rzadkością wśród znalezisk ze sztucznego krzemienia, to bezcenne fanty!

Odkrycie i nazwanie dedykuję koleżankom i kolegom, adeptom archeologii w Orońsku. Taki pstrokaty krzemień będzie najlepszym dowodem na to, że macie do czynienia z tworzywem sztucznym dokonanym przez naszego przodka. Życzę szczęścia, koniecznie pokażcie go swojej Pani i Jej uczonym patronom.
Tłumaczyłem już, że nie macie do czynienia z występowaniem krzemienia, bo skał ani złóż tam nie uświadczy – macie do czynienia z siedliskami Homo erectusa a dokładniej z artefaktami pozostawionymi przez niego w obozowiskach. Na każdym większym znalezisku „krzemienia”znajdziecie kawałek powierzchni odlewanej w formie a nawet 1-2 mm warstwę skamieniałej gliny, fragmentu formy.

To by było tyle, jeśli chodzi o naprawę Rzeczypospolitej.
Oczywiście, że robię sobie jaja ale skoro można nazywać krzemienie barwami dojść może do rozpusty i kamieni wymieszania.
W krzemieniach naturalnych tych barw i odcieni niewiele – od czarnych i brązowych po jasne i szare - o tyle w sztucznych krzemieniach barw co niemiara, orgia kolorów, to oczopląsem skończyć się może. Dopisałem więc nowa nazwę a uniwersalną, bo dotyczy tylko sztucznych krzemieni bez względu na ich barwę.

Przechodząc do rzeczy, to rzecz jest duża. Napiszę więcej, bardzo duża i pstrokata. To bryła sztucznego krzemienia wycięta z bardzo dużej bryły odlanego wtedy tworzywa. Zważajcie zatem na bardzo duże kamienie odrzucone w pobliskie krzaki (w Orońsku!), te bryły mogą się tam poniewierać.
Bryły wielkości 5-10 kg, takie były możliwości odlewnicze naszego przodka.
O potrzebie i technologii wycinania fragmentów i doklejania w ich miejsce dalszego ciągu pisałem na tym blogu - cykl „Odlewanie sztucznego krzemienia"
Wspomnę tylko, że spoina powstająca na styku gęstego jeszcze tworzywa pozostawała na wieki i jest widoczna w ubytkach klejonych fragmentów. Bryła wyrobu pękała pod uderzeniem a spojenie wytrzymywało, jest dziś widoczne w przełomach artefaktów.

Ta spoina łączy elementy tworzywa na wieczne czasy, do dziś Człowiek nie wymyślił nic lepszego.

Zwróciłem Waszą uwagę na wielkość fragmentu wyciętego z bryły. Bo dla mnie zaczęły się przy tym problemy - bez noża o odpowiednio długim i wąskim ostrzu ani rusz. Tu, przy pomiarze najdłuższej powierzchni bocznej, wyszło 7,5 cm.
Przecież w gorącej masie o temperaturze ok. 100 st.C nie wcinał się odłupkiem na taką głębokość. Bo to i odłupek za krótki i półpłynna gorąca masa, rozchylać szczeliny jak przy cięciu mięsa się nie da, były by przy tym deformacje galarety na brzegach a deformacji brak a i poparzyć się można.

fot. 4.  U góry zdjęcia widoczny równy łuk, cięty od góry (od zewnątrz) aż do środka masy tworzywa.

Ponadto jedna z powierzchni fragmentu jest wklęsła - cięcie odłupkiem odbywa się po prostej i żadne takie; w bok albo po łuku się nie uda, bo byłaby przy tym łyżka wypływu tworzywa na zewnątrz a nie ma (?). Ki czort!

Rad nie rad musiałem zanurzyć się w workach krzemienia sztucznego przywiezionego z Lubomierza, jak myślicie od kogo? Ano, od moich przyjaciół i dobroczyńców; koleżanki Halinki i kolegi Zygmunta.
Już wcześniej, bo przed rokiem opisywałem;
Regenerację narzędzi ze sztucznego krzemienia”;
Kryształy sztucznego krzemienia”- 2 odc.

Znałem możliwości technologiczne Homo erectusa. Pośród artefaktów odłożonych do prezentacji i opisu miałem odłożone przykłady tych technologii mieszanych ale nie potrafiłem ich zinterpretować.


fot. 5-6.  Listwa obsady ostrza ciągnie się od końca do końca, przez całą długość znaleziska. W przegięciu obsady listwa wystaje grzbietem z oprawy (strzałka). Na końcach ubytki, ostrza brak.

W zgromadzonych zbiorach zacząłem odróżniać znaleziska z listwą grubą na kilka milimetrów umieszczoną w środku przez całą długość wyrobu.
Mój błąd polegał na tym, że pojmowałem prezentowane w wykładach ostrze jako ostrze samo w sobie.
Homo erectus okazał się mądrzejszy ode mnie, ja nie miałem na to odwagi.
On po kilku próbach (nieudanych) umieścił ostrze w oprawie odlewanej lub nadlewanej na ostrzu.
Tym sposobem nasz przodek zrobił ze mnie głupka i miło mi bardzo z tego powodu. Wynikiem jego starań, prób i błędów był nóż w obsadzie (z rękojeścią!) a tego wcale się po nim nie spodziewałem. Bo taki długi a wąski nóż był mu bardzo potrzebny, tak jak nam potrzebny jest nóż do drylowania kości (do obróbki otworów). Był mu potrzebny jako i mnie do prezentacji znalezisk.

Na początku swoich książek, stron o Homo erectusie zaklinałem się przed uczonymi, że nie będę zajmował się ostrymi narzędziami krzemiennymi. Tymczasem wpadłem po uszy ale te wykonane są ze sztucznego krzemienia i niech to będzie moim usprawiedliwieniem.

Wyrób noża w oprawie był pracą zespołową, w tym samym czasie, w tym samym miejscu, należało obierać tworzywo z gliny na dwóch formach – przygotować tworzywo, materiał na listwę ostrza i na oprawę.

Ostrze dwustronne, którego fragment prezentowałem w wykładzie;
Kryształy krzemienia”;


...było dłuższe o kilka centymetrów, bo dalej ciągnęła się listwa oprawy, płaskownik z tworzywa. To znaczy, że z odpowiednio dużej bryły tworzywa należało wyciąć długą listwę, wykonać na niej zamierzaną długość dwustronnego ostrza, resztę pozostawić w postaci płaskownika. Materiałem była gorąca galareta! Należało ją odłożyć (na duży liść) obok, aby nieco stężała ale nie zastygła.
Dlatego w tym samym czasie trzeba było przygotowywać materiał na oprawę a przygotowaną długą bryłę rozciąć na całej długości. Teraz sprawdzić czy listwa wystarczająco wystygła, czy była dość sztywna. Należało zsunąć listwę z liścia w rozciętą oprawę, pomiędzy ściany oprawy albo... okładać listwę materiałem z obu stron połówkami oprawy. Klejenie kończyło się zaciśnięciem materiału oprawy na listwie.

fot. 7.  Widok zdobienia, nad nim mocowanie listwy ostrza.

W stygnącym materiale wykonawca zdążył jeszcze kilkoma cięciami wykonać znak – oko węża. Węża, bo pod okiem ciągnie się rysa znacząca paszczę. Tak daleko poza oko mają tylko węże. Skrót myślowy, znak najprostszy z możliwych, kilka kresek a znaczył wiele – oznaczał Plemię Węża.
Tego noża należało się bać, tego sam bał się najbardziej. Znak oznaczał wielką moc i skuteczność. Nawet po zniszczeniu ostrza oprawa była amuletem, może nawet totemem, obiektem kultu czczonym przez pokolenia.

fot. 8.  Inna bryła sztucznego krzemienia z listwą ostrza przepchaną przez otwór w bryle, od końca do końca.

Innym przykładem, przykładem innej technologii był nóż, którego ostrze po przestygnięciu wsunięto w otwór oprawy. Tu bryły tworzywa nie obierano z oblepienia gliną, dłużej utrzymywała ciepło w masie. Na końcach formy wycięto otwory (odłupano glinę) i przetkano przez nie patyk na wylot, wykonano otwór w stygnącej masie tworzywa, w galarecie.

fot. 9.  Duży otwór i gruby koniec listwy zaokrąglonej na bokach. Z tej strony wkładano listwę z ostrzem.

fot. 10-11.  Ze szpary otworu, na zdjęciu górnym, wystaje krawędź tnąca ostrza na listwie. 
Widok ubytku ostrza jednostronnego na drugim końcu bryły. Na dolnym zdjęciu widoczny przekrój i widok zaokrąglonego grzbietu ostrza. Listwa, koniec ostrza w tym miejscu ma równoległe płaszczyzny boczne, klin ostrza, zbieżność widoczna jest na brzegu dolnym listwy. Otwór w bryle i listwa wykonywane były zbieżnie w kierunku ostrza.

W tym samym czasie, równolegle wykonywano listwę z ostrzem jednostronnym. Przetkano listwę ostrzem do przodu, w głąb masy i na wylot ile trzeba. Szerszego końca listwy nie udało się dopchać do końca, masa tworzywa w środku lepiła się do chłodniejszego ostrza, stawiała opór. I nie szkodzi, bo wystający koniec był poza uchwytem dłonią a ostrze wystawało z drugiej strony ile trzeba.
Zwróciłem uwagę na to, że wykonawca nie wykonał otworu centralnie, symetrycznie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, nie wiem, co miał na myśli. Ale jeśli ja go nie rozumiem, to nikt tego nie zrozumie. Widocznie tak musiało być, przecież nie robił otworu na listwę na ślepo.

fot. 12.  Widok nieregularnego przełomu bryły a w nim widok przebiegu listwy w środku bryły. Białe ślady to wieczna spoina i wymieszanie materiałów podczas stygnięcia sztucznego krzemienia.

Bryła oprawy jest duża ale mieści się w dłoni. W czasie zaciskania oprawy na listwie nastąpiło przegięcie i przemieszczenie listwy w środku długości. To widoma oznaka, że listwa była w tej operacji miękką galaretą. Przełom ujawnił przebieg listwy w masie tworzywa, białe smugi.
W obu przypadkach ostrzy poza oprawą brak, pozostały po nich tylko ubytki.

fot. 13-14.  Bardzo duży odłupek ze sztucznego krzemienia. Prosta krawędź górna była w użyciu (ubytki). Na końcu, z prawej widoczne zgrubienie - drapacz.

A na pocieszenie pokażę uczonym kolegom odłupek największy z największych, wykonany z tworzywa sztucznego ze specjalizowanymi ostrzami. Tym narzędziem też nie udałoby się wyciąć fragmentu, prezentowanego na początku wykładu. Pomimo, że jego największy wymiar wynosi aż 9 cm. Zwróćcie uwagę na zaokrąglone ostre krawędzie, służyły do cięcia wzdłużnego z obrotem narzędzia ale to jest już inna bajka.

fot. 15. Takich cacek ciętych z galarety należy się szukać.

Jak widać z powyższego, krzemień pstrokaty to moja własna mistyfikacja ale wcale nie znaczy to, że problemu wycieku mocznika z kamienia nie ma. 
Roztwór stały mocznika w związku z węglem organicznym a w tym z węglem 14C w tworzywie będzie przedmiotem dalszych dociekań i kolejnych mistyfikacji. Przecież jestem uczonym, wolno mi.

Oj tam, oj tam, proszę się mnie nie czepiać, nie ma czego skoro i tak nikt się na tym nie zna.

foto autor                                       prof. s. Roman Wysocki
27.05.2019 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.

Homo erectus tu był… książka.

Homo erectus tu był… książka. : Epoka kamienia lanego. Zeszyt 7. Sztuczny krzemień. Historia odkryć tworzywa o wyglądzie i właściwości...