Krzemień pstrokaty
(mozaikowy) – mistyfikacja własna.
Wyrób noży.
fot. 1-3. Widok ogólny dużego fragmentu bryły sztucznego krzemienia. Widoczne powierzchnie cięte i powierzchnia zewnętrzna z formy. Z trzech stron powierzchnie cięte pod kątem prostym.
Definicja
krzemienia pstrokatego dotyczy wszystkich sztucznych krzemieni, w
których na powierzchniach przełomu objawił się mocznik. Może on
występować na powierzchni;
delikatnie
w postaci białej opalizującej na niebiesko mgiełki, współcześnie
na powierzchniach przełomów i cięć. Na starych ubytkach mocznik
na powierzchni jest zerodowany, ciemno-żółty, prawie brązowy.
przez
równe wyraźne pokrycie powierzchni, tworzy wzory; pstrokaty lub
mozaikowy, dotyczy znalezisk starych, ciętych przez Homo
erectusa
w czasie kształtowania półpłynnej masy tworzywa. W fazie
galarety ujawnia nadmiar utwardzacza, który uchodzi na cięte
powierzchnie aż po skamieniałe, widoczne wyciekające krople.
Zjawisko
dotyczy występowania tylko na powierzchniach, nie dotyczy masy
znaleziska w środku a występowanie obfite dotyczy tylko brył,
fragmentów ciętych w masie tworzywa na gorąco.
Dotyczy
wszystkich sztucznych krzemieni bez względu na ich właściwą barwę
a nie dotyczy naturalnych krzemieni powstałych z krzemionki. Tyle
tylko, że te wystąpienia na powierzchniach są rzadkością wśród
znalezisk ze sztucznego krzemienia, to bezcenne fanty!
Odkrycie
i nazwanie dedykuję koleżankom i kolegom, adeptom archeologii w
Orońsku. Taki pstrokaty krzemień będzie najlepszym dowodem na to,
że macie do czynienia z tworzywem sztucznym dokonanym przez naszego
przodka.
Życzę szczęścia, koniecznie pokażcie go swojej Pani i Jej
uczonym patronom.
Tłumaczyłem
już, że nie macie do czynienia z występowaniem krzemienia, bo skał
ani złóż tam nie uświadczy – macie do czynienia z siedliskami
Homo
erectusa
a dokładniej z artefaktami pozostawionymi przez niego w
obozowiskach. Na każdym większym znalezisku „krzemienia”znajdziecie
kawałek powierzchni odlewanej w formie a nawet 1-2 mm warstwę
skamieniałej gliny, fragmentu formy.
To by
było tyle, jeśli chodzi o naprawę Rzeczypospolitej.
Oczywiście,
że robię sobie jaja ale skoro można nazywać krzemienie barwami
dojść może do rozpusty i kamieni wymieszania.
W
krzemieniach naturalnych tych barw i odcieni niewiele – od czarnych
i brązowych po jasne i szare - o tyle w sztucznych krzemieniach barw
co niemiara, orgia kolorów, to oczopląsem skończyć się może.
Dopisałem więc nowa nazwę a uniwersalną, bo dotyczy tylko
sztucznych krzemieni bez względu na ich barwę.
Przechodząc
do rzeczy, to rzecz jest duża. Napiszę więcej, bardzo duża i
pstrokata. To bryła sztucznego krzemienia wycięta z bardzo dużej
bryły odlanego wtedy tworzywa. Zważajcie zatem na bardzo duże
kamienie odrzucone w pobliskie krzaki (w Orońsku!), te bryły mogą
się tam poniewierać.
Bryły
wielkości 5-10 kg, takie były możliwości odlewnicze naszego
przodka.
O
potrzebie i technologii wycinania fragmentów i doklejania w ich
miejsce dalszego ciągu pisałem na tym blogu - cykl „Odlewanie sztucznego krzemienia".
Wspomnę tylko, że spoina powstająca na
styku gęstego jeszcze tworzywa pozostawała na wieki i jest widoczna
w ubytkach klejonych fragmentów. Bryła wyrobu pękała pod
uderzeniem a spojenie wytrzymywało, jest dziś widoczne w przełomach
artefaktów.
Ta spoina łączy
elementy tworzywa na wieczne czasy, do dziś Człowiek nie wymyślił
nic lepszego.
Zwróciłem
Waszą uwagę na wielkość fragmentu wyciętego z bryły. Bo dla
mnie zaczęły się przy tym problemy - bez noża o odpowiednio
długim i wąskim ostrzu ani rusz. Tu, przy pomiarze najdłuższej
powierzchni bocznej, wyszło 7,5 cm.
Przecież
w gorącej masie o temperaturze ok. 100 st.C nie wcinał się
odłupkiem na taką głębokość. Bo to
i odłupek za krótki i półpłynna gorąca masa, rozchylać
szczeliny jak przy cięciu mięsa się nie da, były by przy tym
deformacje galarety na brzegach a deformacji brak a i poparzyć się
można.
fot. 4. U góry zdjęcia widoczny równy łuk, cięty od góry (od zewnątrz) aż do środka masy tworzywa.
Ponadto
jedna z powierzchni fragmentu jest wklęsła - cięcie odłupkiem
odbywa się po prostej i żadne takie; w bok albo po łuku się nie
uda, bo byłaby przy tym łyżka wypływu tworzywa na zewnątrz a nie
ma (?). Ki czort!
Rad
nie rad musiałem zanurzyć się w workach krzemienia sztucznego
przywiezionego z Lubomierza, jak myślicie od kogo? Ano, od moich
przyjaciół i dobroczyńców; koleżanki Halinki i kolegi Zygmunta.
Już
wcześniej, bo przed rokiem opisywałem;
„Regenerację
narzędzi ze sztucznego krzemienia”;
„Kryształy
sztucznego krzemienia”- 2 odc.
Znałem
możliwości technologiczne Homo
erectusa.
Pośród artefaktów odłożonych do prezentacji i opisu miałem
odłożone przykłady tych technologii mieszanych ale nie potrafiłem
ich zinterpretować.
fot. 5-6. Listwa obsady ostrza ciągnie się od końca do końca, przez całą długość znaleziska. W przegięciu obsady listwa wystaje grzbietem z oprawy (strzałka). Na końcach ubytki, ostrza brak.
W
zgromadzonych zbiorach zacząłem odróżniać znaleziska z listwą
grubą na kilka milimetrów umieszczoną w środku przez całą
długość wyrobu.
Mój
błąd polegał na tym, że pojmowałem prezentowane w wykładach
ostrze jako ostrze samo w sobie.
Homo
erectus
okazał się mądrzejszy ode mnie, ja nie miałem na to odwagi.
On po
kilku próbach (nieudanych) umieścił ostrze w oprawie odlewanej lub
nadlewanej na ostrzu.
Tym
sposobem nasz przodek zrobił ze mnie głupka i miło mi bardzo z
tego powodu. Wynikiem jego starań, prób i błędów był nóż w
obsadzie (z rękojeścią!) a tego wcale się po nim nie
spodziewałem. Bo taki długi a wąski nóż był mu bardzo
potrzebny, tak jak nam potrzebny jest nóż do drylowania kości (do
obróbki otworów). Był mu potrzebny jako i mnie do prezentacji
znalezisk.
Na
początku swoich książek, stron o Homo
erectusie
zaklinałem się przed uczonymi, że nie będę zajmował się
ostrymi narzędziami krzemiennymi. Tymczasem wpadłem po uszy ale te
wykonane są ze sztucznego krzemienia i niech to będzie moim
usprawiedliwieniem.
Wyrób
noża w oprawie był pracą zespołową, w tym samym czasie, w tym
samym miejscu, należało obierać tworzywo z gliny na dwóch formach
– przygotować tworzywo, materiał na listwę ostrza i na oprawę.
Ostrze
dwustronne, którego fragment prezentowałem w wykładzie;
„Kryształy
krzemienia”;
...było
dłuższe o kilka centymetrów, bo dalej ciągnęła się listwa oprawy,
płaskownik z tworzywa. To znaczy, że z odpowiednio dużej bryły
tworzywa należało wyciąć długą listwę, wykonać na niej
zamierzaną długość dwustronnego ostrza, resztę pozostawić w
postaci płaskownika. Materiałem była gorąca galareta! Należało
ją odłożyć (na duży liść) obok, aby nieco stężała ale nie
zastygła.
Dlatego
w tym samym czasie trzeba było przygotowywać materiał na oprawę a
przygotowaną długą bryłę rozciąć na całej długości. Teraz
sprawdzić czy listwa wystarczająco wystygła, czy była dość
sztywna. Należało zsunąć listwę z liścia w rozciętą oprawę,
pomiędzy ściany oprawy albo... okładać listwę materiałem z obu
stron połówkami oprawy. Klejenie kończyło się zaciśnięciem
materiału oprawy na listwie.
fot. 7. Widok zdobienia, nad nim mocowanie listwy ostrza.
W
stygnącym materiale wykonawca zdążył jeszcze kilkoma cięciami
wykonać znak – oko węża. Węża, bo pod okiem ciągnie się rysa
znacząca paszczę. Tak daleko poza oko mają tylko węże. Skrót
myślowy, znak najprostszy z możliwych, kilka kresek a znaczył
wiele – oznaczał Plemię Węża.
Tego
noża należało się bać, tego sam bał się najbardziej. Znak oznaczał wielką moc i skuteczność. Nawet po zniszczeniu ostrza oprawa była amuletem, może nawet
totemem, obiektem kultu czczonym przez pokolenia.
fot. 8. Inna bryła sztucznego krzemienia z listwą ostrza przepchaną przez otwór w bryle, od końca do końca.
Innym
przykładem, przykładem innej technologii był nóż, którego
ostrze po przestygnięciu wsunięto w otwór oprawy. Tu bryły
tworzywa nie obierano z oblepienia gliną, dłużej utrzymywała
ciepło w masie. Na końcach formy wycięto otwory (odłupano glinę)
i przetkano przez nie patyk na wylot, wykonano otwór w stygnącej
masie tworzywa, w galarecie.
fot. 9. Duży otwór i gruby koniec listwy zaokrąglonej na bokach. Z tej strony wkładano listwę z ostrzem.
fot. 10-11. Ze szpary otworu, na zdjęciu górnym, wystaje krawędź tnąca ostrza na listwie.
Widok ubytku ostrza jednostronnego na drugim końcu bryły. Na dolnym zdjęciu widoczny przekrój i widok zaokrąglonego grzbietu ostrza. Listwa, koniec ostrza w tym miejscu ma równoległe płaszczyzny boczne, klin ostrza, zbieżność widoczna jest na brzegu dolnym listwy. Otwór w bryle i listwa wykonywane były zbieżnie w kierunku ostrza.
W tym samym czasie, równolegle
wykonywano listwę z ostrzem jednostronnym. Przetkano listwę ostrzem
do przodu, w głąb masy i na wylot ile trzeba. Szerszego końca
listwy nie udało się dopchać do końca, masa tworzywa w środku
lepiła się do chłodniejszego ostrza, stawiała opór. I nie
szkodzi, bo wystający koniec był poza uchwytem dłonią a ostrze
wystawało z drugiej strony ile trzeba.
Zwróciłem
uwagę na to, że wykonawca nie wykonał otworu centralnie,
symetrycznie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, nie wiem, co miał na
myśli. Ale jeśli ja go nie rozumiem, to nikt tego nie zrozumie.
Widocznie tak musiało być, przecież nie robił otworu na listwę
na ślepo.
fot. 12. Widok nieregularnego przełomu bryły a w nim widok przebiegu listwy w środku bryły. Białe ślady to wieczna spoina i wymieszanie materiałów podczas stygnięcia sztucznego krzemienia.
Bryła
oprawy jest duża ale mieści się w dłoni. W czasie zaciskania
oprawy na listwie nastąpiło przegięcie i przemieszczenie listwy w
środku długości. To widoma oznaka, że listwa była w tej operacji
miękką galaretą. Przełom ujawnił przebieg listwy w masie
tworzywa, białe smugi.
W obu
przypadkach ostrzy poza oprawą brak, pozostały po nich tylko ubytki.
fot. 13-14. Bardzo duży odłupek ze sztucznego krzemienia. Prosta krawędź górna była w użyciu (ubytki). Na końcu, z prawej widoczne zgrubienie - drapacz.
A na
pocieszenie pokażę uczonym kolegom odłupek największy z
największych, wykonany z tworzywa sztucznego ze specjalizowanymi
ostrzami. Tym narzędziem też nie udałoby się wyciąć fragmentu,
prezentowanego na początku wykładu. Pomimo, że jego największy
wymiar wynosi aż 9 cm. Zwróćcie uwagę na zaokrąglone ostre
krawędzie, służyły do cięcia wzdłużnego z obrotem narzędzia
ale to jest już inna bajka.
fot. 15. Takich cacek ciętych z galarety należy się szukać.
Jak
widać z powyższego, krzemień pstrokaty to moja własna
mistyfikacja ale wcale nie znaczy to, że problemu wycieku mocznika z
kamienia nie ma.
Roztwór
stały mocznika w związku z węglem organicznym a w tym z węglem
14C w tworzywie będzie przedmiotem dalszych dociekań i kolejnych
mistyfikacji. Przecież jestem uczonym, wolno mi.
Oj
tam, oj tam, proszę się mnie nie czepiać, nie ma czego skoro i tak
nikt się na tym nie zna.
foto autor prof. s.
Roman Wysocki
27.05.2019 Bystrzyca
k.Wlenia
Prawa autorskie
zastrzeżone.