Odlewanie krzemieni odc. 6.
Wyroby – materiał , sztuczny krzemień jako surowiec do
wyrobu ostrych narzędzi krzemiennych przez łupanie.
Pamiętacie tę zabawę; zgadnij jaki przedmiot trzymam w ręku?
Nie będę Was męczył, pokażę, bo mam co pokazać.
fot.1. Odłupek od powierzchni odlanej bryły sztucznego krzemienia.
Widoczne duże i małe białe plamy nie rozmieszanego utwardzacza.
I nie będę Was męczył kolejnymi przykładami, pokażę raz a
dobrze. Robiłem to mając na względzie środowisko naukowe. W prezentowanych
znaleziskach obowiązywała mnie ich powtarzalność. Ale jak dotychczas zupełnie
niepotrzebnie. Przecież, czy pokażę jeden, czy 1000 odłupków, to moje działania
i tak będą bezowocne, robię to zupełnie niepotrzebnie. Przecież w chmurze wisi
ok. 700 stron tekstów moich opracowań i tyleż fotografii, które to znów muszę podzielić na kolejne tomy (strony).
Przepraszam Drogich Czytelników za moje refleksje i
zgryzoty. Dopadły mnie po 13- latach ciężkiej pracy. Bo wiem, że w moich
opracowaniach, z odlewnictwem krzemienia nasz przodek stoi na szczycie piramidy
swoich osiągnięć. Wiem, bo ja tą piramidę budowałem od podstaw i niewiele
więcej będę miał do napisania, zbliża się koniec bezowocnej roboty.
PIRAMIDA;
- na dole odczytane ślady w kamieniu i są ich dziesiątki
tysięcy. Tylko niektóre, znaczące kilka tysięcy (charakterystyczne i wyróżniki)
przekazywałem odbiorcom, zwracałem uwagę na szczegóły ale do tego, sam musiałem
mnóstwo ich odczytać,
- wyższe piętro, to czynności naszego przodka wynikające z
odczytu tych śladów i materiały, na
których je wykonywał,
- następne piętro, to procesy i technologie, które wynikały
ze śladów i wykonywanych czynności, te czynności układałem w procedury
zrozumiałe dla odbiorcy, to kolejność tych czynności,
- kolejne piętro to wyniki i osiągnięcia zamierzonych działań
w materii lub mitologii,
- szczytem piramidy są wyjątkowe osiągnięcia techniczne,
zachowania społeczne i rytuały, i oczywiście dzieła Sztuki.
To jest MOJA SZKOŁA HOMO ERECTUSA!
Sam taką piramidę schodową wymyśliłem i stosowałem, i nie da
się jej przeskoczyć ani pominąć - ani w edukacji o naszym przodku, ani w
odbiorze jego szczytowych osiągnięć.
Prozaiczne pytanie; z czego zrobiona i w jaki sposób
zrobiona jest „Brzemienna” – rodzi następne pytania które rozwijają się w coraz
szerszy wachlarz pytań, do wytłumaczenia. Do samego spodu piramidy i szczegółów
odczytu śladów.
Wypada tylko odsyłać intruzów do odpowiednich esejów, dopóki
będę pamiętał czego dotyczyły. Czyli odsyłać do eseju „Brzemienna” i esejów o
wytopie tłuszczów w formach grubych lub cienkich, lepienia tychże form,
gotowania w formach, itd. i tak bez końca przy upierdliwym pytającym. Przecież
nie będę opowiadał 7-miu setek stron od początku ani na wyrywki, co to, to nie.
Na szczęście pamięć mam dobrą, bo krótką. Po publikacji
natychmiast zapominam o czym napisałem. Mój umysł robi sobie przestrzeń do
rozpatrywania kolejnych spostrzeżeń, kolejnych problemów życiowych naszego
przodka.
Ale pamiętam stare teksty. Teraz, żeby napisać kolejny
odcinek muszę w edytorze otwierać dodatkowo okno, w którym sczytuję opublikowane
ostatnie odcinki odlewania. Nic z nich nie pamiętam!
Z tego wszystkiego zapomniałem, gdzie odłożyłem odłupek do
dzisiejszej lekcji.
Ciągle go gubię i ciągle go szukam, bo odkładam go co chwila
i co chwila go szukam. Ach ta pamięć, gdzieś mnie się zatraciła.
fot. 2. Zbliżenie krawędzi tnącej długiej, dolnej a na niej ubytki
krawędzi tnącej właśnie od utwardzacza, różnice wytrzymałości
(twardości, stąd wyszczerbienia).
fot. 3. Widok z drugiej strony, tu też widoczny w plamach źle rozmieszany utwardzacz.
Zajmując się tym odłupkiem wchodzę na pole kolegów naukowców,
co dobrze się na tym znają, znaczy od wieków odłupki badają, opisują, nazywają
i katalogują. Odżegnywałem się od tego ale cóż, nie zawsze można, bo takiego w
ich zbiorach nie znajdziecie ani w kształcie, ani w materiale wyrobu. Próżno by
go szukać po katalogach i półkach ich magazynów.
Kształt, sami widzicie;
- u góry po dużym łuku pierwsza i najdłuższa krawędź tnąca,
- na dole długa, druga krawędź tnąca,
- z boku krótka, trzecia krawędź tnąca.
Trzy narzędzia do cięcia miękkich materiałów typu mięso itp.
w jednym. Bo kąt ostrzy bardzo mały, na oko od 5 do 10 stopni. Zwykłym
kątomierzem tego nie zmierzy i jest różny na każdej wyrobionej (wyłupanej)
powierzchni ostrza. Ten odłupek powstał przez jedno uderzenie przy powierzchni
odlewu sztucznego krzemienia. Po nim z materiału krzemiennego odłupywał
następne. Ten łuk i powierzchnie przy nim, to wyróżnik pochodzenia, wtórnego,
kolejnego łupania. Ja ten typ nazywam łuska (od ryby) i te są najostrzejsze z
ostrych.
I choć tych następnych nie mam, to mam materiał porównawczy
w postaci dziesiątków odłupków podobnych do tego ale pochodzących z innych brył
krzemienia.
Dlatego, ten kto napisał przed wiekami, że Homo erectus
nie wykonywał łupań wtórnych czyli następnych. Ten czerwieni się teraz w grobie
razem ze swoją trumną.
Ale uczonym to wystarczy, bo tak jest napisane w księgach i
będą to powtarzać do końca Świata. Będą powtarzać bzdurę, bo na polach leżą
setki i tysiące odłupków wtórnych i następnych. Zaznaczam, że na Ziemi Niczyjej
i to tyko w obozowiskach – ten leżał w odlewni. Nasz przodek był mądrzejszy….
To jest wieloostrzowy scyzoryk naszego przodka.
Małe kąty ostrzy już podpowiadają wybór materiału do
przecięcia, strugania itp. – miękkiego lub twardszego wśród miękkich – doboru
ostrza do twardości obrabianych materiałów. Długość i kształt ostrza dobierał
też do długości i głębokości ciętych materiałów. Tak jak my bochenka nie kroimy
ostrzem 3 cm., tylko otwieramy w scyzoryku długie ostrze 10 cm. i kroimy
dookoła bochenka, aby odkroić kromkę. Długie i głębokie cięcia np. grubej
porcji szynki wykonywał wielokrotnymi następującymi po sobie nacięciami,
przecinał kolejne warstwy mięsa. Za każdym nacięciem rozchylał mięso do wnętrza
i tak trzymał, odciągał mięso na bok, żeby w przeciętym mięsie mieściły się
palce trzymające odłupek. Na samym dnie pozostawiał nie docięty materiał, do
przecięcia po odwróceniu porcji. Zazwyczaj nie trafiał w poprzednie przecięcie,
nie przywiązywał do tego wagi, pozostawał krótki odcinek odstający od reszty
lub wcięcie.
Pozostawiał nam w skamieniałościach charakterystyczny ślad
swojej roboty, esej „Jak było na początku…”. Tu przydawało się okrągłe ostrze,
było do tego poręczne i wydajne, mógł nim nawet obracać w ograniczonym
zakresie.
Odpowiednio do cięcia materiałów długich lub krótkich używał
długiego lub krótkiego ostrza prostego.
Nie próbujcie tego robić w domu, nowy scyzoryk Homo
erectusa miał dookoła krawędzie tnące ostrzejsze od brzytwy, on umiał je
trzymać i używać.
Wspomniałem już, że odłupek wykonany było ze sztucznego
krzemienia odlanego na materiał, bryły odlanej na cele narzędziowe lub z
odpadów krzemienia lanego na konkretne narzędzia. Już takie odpady pokazywałem
w poprzednich odcinkach, to mnóstwo materiału na narzędzia łupane. Tym
bardziej, że łupał je raz za razem. Widocznym świadectwem o tym, że odłupek
powstał ze sztucznego krzemienia jest biała opalizująca powłoka na jego jednej
powierzchni. Powłoka a nie nalot ani wykwit na powierzchni. Wiecie już, że to
utwardzacz w dużym stężeniu w masie krzemienia i to nie rozmieszany – wygląda
jak emalia piecowa.
Użyty w nadmiarze pozostawał na powierzchni, dostawał się
pomiędzy gęstniejącą masę i ścianki formy otwartej a tu właśnie z boku. Ta
ściana odłupka to nie jest przełom powstały z łupania. To fragment odłupany ze
ściany bocznej gotowego odlewu. Ta ścianka jest gładka i zasklepiona, oddała w
odlewie kształt formy.
Dla tropiciela śladów pozostawionych przez naszego przodka
ciekawa jest też druga strona tego medalu. Z tej strony wygląda jak odłupek
wtórny czyli koleiny i jeden z wielu. Nie znającego się na rzeczy można by
oszukać, najpierw pokazać tę stronę. Ale nie Was, zaraz byście go odwrócili.
Na szaro-burej powierzchni z lewej strony widoczne są duża i
mniejsze plamy rozprowadzanego utwardzacza, mniej lub bardziej rozpuszczonego w
czasie mieszania masy tworzywa.
Piszę w czasie zaprzeszłym, kiedy powstawał odlew, zakrzepł
i po tym był łupany jako sztuczny krzemień. Cofam się do procesu odlewania.
Duża plama z tej ładnej strony ma swój ciąg dalszy w głębi
materiału, po drugiej stronie. W tym miejscu w roztworze składników przeważał utwardzacz.
To znacznie pogarsza wytrzymałość gotowego odłupka w tym i w pozostałych
miejscach (mniejszych plamach) widocznych w przełomie.
O ile nie ma zanieczyszczeń na krótkiej krawędzi, jest ona
jeszcze dziś ostra - o tyle zanieczyszczenie materiału krzemiennego
utwardzaczem na krawędzi dolnej, tej długiej - ta wykruszała się właśnie w tych
miejscach.
Czas i miejsce działalności tej jedynej dotychczas odkrytej
odlewni sztucznego potwierdza, poza poprzednimi znaleziskami, także ten jedyny
w swoim rodzaju odłupek. Oznacza to ni
mniej, ni więcej tylko kontrolę techniczną wyrobu, jakości odlewanej bryły
krzemienia na narzędzia tu na miejscu w odlewni. To łupanie, ten majstersztyk zrobił,
odłupał fachowiec. I choć posiadał widoczne Wam wady materiałowe, to służył
współczesnym przez wiele lat. Dopóty, dopóki nie powykruszały się krawędzie
tnące, choć krótka, boczna i krawędzie na łuku poza wyszczerbieniem na środku
są dalej ostre.
Takim samym odłupkiem z łukową, krzywą krawędzią tnącą był
odcinany czubek formy z odc. 4 albo wierzch formy z odc. 5.
Jak tu pisać o odlewaniu sztucznego krzemienia na bryły
materiału do łupania, do wyrobu narzędzi, bez bryły. Rozejrzałem się po
kartonach, oglądałem odłożone krzemienie i podniosłem właściwy.
Bo leżał na wierzchu czyli z ostatnich zbiorów z odlewni. A
odkładając go zanotowałem w pamięci, że był to skamieniały tłuszcz przetapiany
w formie cienkiej czyli w piecu.
Zaintrygował mnie niespotykany ślad. Niby był przetopiony w
formie ale wygląda na to, że ktoś w tej formie grzebał.
Teraz oglądam znalezisko i wiem więcej niż przed tygodniem
czy dwoma. Wiem, że odcinał fragmenty form do ich otwarcia w wystających,
najcieńszych fragmentach, po przegotowaniu tłuszczu. Wtedy miał dostęp dla
wlania utwardzacza do gorącego, płynnego tłuszczu i mieszania składników w
środku formy. Masa tworzywa gęstniała i powoli krzepła w środku otwartej formy.
Jest dobrze wymieszana patykiem zważywszy na wielkość otworu wlewowego. A można
to zobaczyć na całej powierzchni obiektu w odłupaniach („nie odłupaniach”). Nie
odłupaniach, bo to nie są ubytki na skamieniałym tworzywie, od łupania ani
współczesne od uderzeń lemieszy. Są zasklepione i gładkie, tak samo przy
otworze wlewowym. Te ubytki były wykonane na gorącym jeszcze, gęstym ale nie
skamieniałym materiale, na gęstej galarecie.
Tu wykonawca sprawdzał jakość materiału na narzędzia
krzemienne, bo to było ważne. Po mojemu w masie jest za duża ilość utwardzacza,
dobrze wymieszany materiał ale zbyt jasny na mój gust. Przy nadmiarze i
niewłaściwym rozmieszaniu w materiale pozostawały smugi a na powierzchni
tłuszczu u góry i przy ścianach formy gromadziły się nadmiary utwardzacza. Tu
tego nie było, dopiero w otworze wlewowym w bruździe pozostawionej przy
mieszaniu gęstniejącej masy patykiem znalazłem jego śladowe ilości, dla mnie
wystarczające do odczytania.
fot. 4, 5. Obieranie bryły ze skorupy glinianej (cienkiej 1-2 mm.).
Odkrój, odrzuć - przy odrzucaniu wyrwanie materiału i ślad krawędzi
odłupka w krzemieniu.
fot. 6, 7. A jak nie szło obdzieranie paznokciami, to trzeba było
podważać skorupkę odłupkiem - ślady w centrum, albo ciąć strużynami, z
lewej.
fot. 8, 9. Czubek formy był odcięty dla wlania utwardzacza i
mieszania tworzywa. W powiększeniu widoczne bruzdy od mieszania gęstego
tworzywa a w nich ślady czystego utwardzacza.
Jedliście gorące ziemniaki pieczone w ognisku? To będziecie
wiedzieć o czym teraz napiszę.
Po wymieszaniu składników, czując na patyku wzrastający opór
gęstniejącej masy nie przerywając mieszania i czym prędzej wyjmował patyk z
otworu formy. Robił to szybko mieszając,
aby masa nie skrzepła nie uwięziła patyka, mieszadła w środku, jak w odc.1.
Stąd bruzda w płynnym materiale, która skamieniała na powierzchni wraz z odlewem.
Takie bruzdy zakrzepłe w krzemieniu już znacie z poprzednich odcinków. Powstają
na wierzchu masy podczas mieszania tworzywa, nie wyrównane od razu mieszadłem,
łopatką, pozostają w odlewie na zawsze.
Spostrzeżenie – gęstniejąca masa na patyku, wzrastający opór
w czasie mieszania był sygnałem do następnej fazy procesu, aby w gęstniejącej
masie tworzywa wykonywać jakieś czynności, albo pozostawić odlew w formie do
zakrzepnięcia takim jaki był. „jakieś czynności” będą tematem następnego
odcinka
Nasz przodek ujął formę z gorącą mieszaniną w środku, ujął
przez płat skóry, żeby się nie poparzyć. Tak jak wy bierzecie gorącego
ziemniaka w upieczonej skórce. Teraz jednym palcem, paznokciem podważacie
skórkę, chwytacie drugim palcem i ściągacie ile się da. Po odsłonięciu
fragmentu, solicie i pożeracie ze smakiem, na gorąco, bo taki jest
najsmaczniejszy. Można to też robić za pomocą ostrza noża lub scyzoryka.
Podcinać brzeg spalonej skóry i odciągać małymi płatami. I ślady takich podcięć
odłupkiem na znalezisku są.
Nie, nasz przodek nie jadał gorącego krzemienia, on chciał
go jak najprędzej zobaczyć, może nawet chciał go ukształtować, zadać odłupkiem
pożądane kształty. Mógł to robić dopóki masa nie skrzepła na dobre. Do tego
musiał gęstniejący gorący odlew obrać ze skorupki formy. I robił to tak samo
jak Wy! Też chwytał palcami za skorupkę, obierał, pozostawił tylko dwa
niewielkie fragmenty we wgłębieniach. Co nie dało się oderwać palcami podważał
ostrzem swojego scyzoryka a bywało, że zestrugiwał glinianą powłokę z odlewu. I
są na to ślady na całej powierzchni, bo mieszanina w tych miejscach jest gładka
i zasklepiona, inna od tych z łupania. Pozostał nawet wyraźny ślad krawędzi ostrza
odłupka w największym i celowym odkrojeniu.
To właśnie, jakość materiału w
środku stygnącego odlewu chciał zobaczyć. I zobaczył, był tak samo
niezadowolony jak ja, odrzucił go więc na bok.
Ale nie zniszczył, krzemień był
gorszej jakości i mógł zadowolić klientów np. z Brna (Witam Brno!), bo ci szukali
krzemienia po sąsiadach. Za bryłę soli, równą odlewowi na pewno by wzięli –
WYMIANA czyli handel wymienny funkcjonowały!
W ich znaleziskach (z Brna) należy szukać tych wykonanych ze
sztucznego krzemienia z białą opalizującą emalią na powierzchniach zewnętrznych
lub opalizującymi wykwitami na powierzchniach ubytków.
Zwróciłem też uwagę na pozostałą powierzchnię znaleziska, tę
obraną palcami. Ta powłoka była wtedy, w czasie obierania, czysta. Została
zabrudzona na gorącym odlewie w skórze, w której ją trzymał (gorącą) później w
dłoniach. Dziś ma kolor szaro beżowy, matowy i różniący się od koloru materiału
pod powierzchnią odlewu.
Widoczne są też ślady obierania odlewu ze skorupy glinianej,
podcinania i odciągania podciętego fragmentu. Szerokie duże otwarcia na
powierzchni, to takie samo struganie jak nasze przy obieraniu ziemniaków.
Czynności, odciąć skórkę, tu skorupę i odrzucić na bok. Odrzucając pozostawił
wgnieciony w masę ślad, sierpowy kształt na całej długości krawędzi tnącej odłupka.
Kolejne spostrzeżenie – materiał stygnącego odlewu w czasie
tych czynności miał temperaturę świeżo upieczonego ziemniaka z ogniska ok. 100-80
st.C.
Ziemniaka wygarniamy z ogniska na chwilę na bok, do
ostygnięcia, sprawdzamy, czy już nie parzy, czy można go wziąć palcami.
A odłupek, pomimo widomych wad, to dla mnie wyjątkowe cacko.
Włożę go na noc pod poduszkę, żeby go nie szukać od rana, o ile zapamiętam. I o
ile nie przyśni mi się kolejne piętro piramidy. Czy ja Was jeszcze czymś
zaskoczę?
Co ja gadam, przecież ja Was zanudzam - dobranoc.
foto autor. s. hab. Roman
Wysocki
17.09.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.
czarnyroman@hotmail.com