Na stronach poświęconych Homo erectusowi opisywałem znaleziska obrazujące działania naszego przodka. W przetworach cieplnych mięs i surowców roślinnych wynalazłem procesy na związkach organicznych zapisane w kamieniach.To procesy śmierci komórek, gnicia, rozkładu łańcuchów węglowych w tłuszczach i niszczenia (denaturyzacji) białek w bardzo krótkim albo bardzo długim czasie. To procesy chemiczne na węglu i pochodnych rozkładu związków węgla, które Homo erectus rozpoznał i zastosował do produkcji sztucznego tworzywa. Te procesy zachodzą także na zimno w tkankach organicznych przez lata i miliony lat, i z geologią nie mają nic wspólnego.

Znalezisko materii organicznej – skamieniałość - jest obrazem tych procesów chemicznych zatrzymanym w czasie ich przemian. Zajmuje się tym geologia i paleontologia, stwierdza, co to jest w tym momencie. Bez żadnej refleksji, bo tego nie rozumie. Archaizmy sprzed wieków – fosylizacja i petryfikacja – opuszczają moje strony. To tylko skróty myślowe, które nie dotyczą materii organicznej. A ten rozdział przedstawia, jak do tego doszło.

Strony dobrane tematycznie ze stron;

Homo erectus – cywilizacja.

Homo erectus – przewodnik po skamieniałościach Paleolitu.

Żeby uczeni nie musieli szukać pośród ok. 150 esejów.

Daty wyznaczają stan wiedzy autora w określonym czasie. Ja nie odkryłem Eureki, dochodziłem do tego latami tak, jak zdobywałem nowe, tak musiałem weryfikować stare znaleziska.

27.06.2017 – autor.


Uwaga – linki do stron są pod tytułami pisanymi małymi literami a nie wielkimi!

Translate

26. Kryształy „krzemienia”. c.d. (II)




Kryształy „krzemienia”. c.d. (II)      5267
Nóż.
Cz. I. Kryształy "krzemienia";
Dostał mi się kolejny kryształ „krzemienia” ale nie sposób było się oprzeć i pozostawić go w kolejce do opisania.
Dlatego, że jest fragmentem długiego ostrza. I to ostrza noża dwustronnego w naszym współczesnym rozumieniu tego znaleziska. Długość najdłuższej krawędzi tnącej fragmentu wynosi ok.6 cm. czyli ma wielkość największych (najdłuższych) krawędzi tnących odłupków krzemiennych. 

fot. 1.  Fragment ostrza z jednej strony, długość dłuższej krawędzi tnącej ok.6 cm. Centralny ubytek to wcięcie próbne w gęstniejący materiał. Poniżej i w prawo kałuża zastygłego tworzywa krzemiennego.

fot. 2.  Widok fragmentu z drugiej strony. Z prawej na powierzchni widoczne jest wzdłużne mikropęknięcie, to efekt zastygłej galarety. Na tej samej powierzchni z lewej widoczne są fałdy zakrzepłej w kamień galarety. To prawdopodobnie ostatnia strugana płaszczyzna, stąd widoczne wady tworzywa. To była robota na czas a czasu było mało, liczyły się sekundy a nie minuty.
Ale odłupki miały wadę. Trzeba je było ściskać palcami tuż przy tej krawędzi.
Stąd przecinając grubą porcję mięsa trzeba było ciąć raz za razem na kolejnych głębokościach cięcia. Trzeba było przy tym rozchylać odcięte powierzchnie, żeby dostać się głębiej, żeby odłupek dostał się w głąb razem z palcami.
Tego ostrza nie potrzeba było trzymać w palcach, miał do tego rękojeść. To wynika z logiki i możliwości technologicznych.
Myślę przecież logicznie tak, jak nasz przodek – jeśli mógł to zrobić, to zrobił, jak pisałem w wielu przykładach. Jeśli miał do tego taką potrzebę, a miał, to nie potrzebował pozwolenia uczonych, bo technologię wykonania i tworzywo do tego miał.

fot. 3.  Widok siekiery z jednej strony, widoczne struganie tworzywa od góry i z boku.
fot. 4. W widoku od góry widoczne obie strugane powierzchnie dla uzyskania ostrza w przecięciu płaszczyzn lub oddzielnego strugania krawędzi tnącej na szczycie wzniesienia. Robota nie dokończona. 

A przykładem strugania narzędzia z tworzywa krzemiennego była siekiera z Odlewni nr2. Duża, niemal kulista bryła w części chwytowej a na niej wydatny występ materiału przeznaczony do wykonania ostrza przez struganie stygnącego materiału. W prezentowanym znalezisku strugał zastygające warstwy zewnętrzne w głąb materiału. Każdy powstały wiór tworzywa odcinał na drugim końcu zamierzonego cięcia.
Tak, jak robimy to przy struganiu patyka. Wbijamy nóż pod kątem i ciągniemy wiór po długości ale go pozostawiamy. Odcinamy wiór na końcu cięcia poprzecznie lub pod dowolnym kątem, zależnie od potrzeby. Ale każdy następny wiór strugamy krótszy i o tyle też przesuwamy odcięcie. Miejsce spotkania przecięć tworzy nierówne postrzępione schody, które trzeba nam usunąć jednym cięciem lub przez szlifowanie, aby pozbyć się drzazg.

W materiale tworzywa krzemiennego drzazg nie było ale nasz przodek technologię strugania drzewa znał, stosował i miał w tym wprawę. Na siekierze nie zlikwidował schodów nie wyrównał śladów choć powinien, bo robota została przerwana.
Ciekawostką technologiczną jest to, że na przemian strugał warstwami obie płaszczyzny stanowiące ostrze. Gdyby wykonywał najpierw jedną płaszczyznę od początku do końca a następnie drugą płaszczyznę tworzywo zastygło by w galaretę a w galarecie powstają pęknięcia materiału. Robił to w pośpiechu na stygnącym tworzywie krzemiennym. On o tym wszystkim wiedział ale z nieznanej mi przyczyny pracy nad siekierą poniechał.

Dedukując za wykonawcą noża, strugał ostrze zaczynając na walcu przytrzymywanym dłonią. Miał do wykonania cztery powierzchnie spłaszczonego ostrosłupa o wolnym końcu (szpicu). Nic nie musiał przycinać ale musiał delikatnie wcinać się w walec i strugać warstwami na przemian kolejne płaszczyzny. W dłoni pozostał mu nie strugany walec – zakończony kuliście trzonek, rękojeść!
Takich długich i obłych wałków z zaokrąglonymi końcami z tworzywa krzemiennego należy nam poszukiwać. A nóż, znajdziemy ciąg dalszy, trzonek  dotyczący prezentowanego ostrza noża.

fot. 5. Widok ubytku w miejscu złamania ostrza. Strzałką zaznaczone miejsca ubytków, odprysków materiału  na płaszczyźnie bocznej. W tym miejscu przy dalszym nacisku nastąpiło złamanie.

Kąt ostrza noża jest znacznie większy od kątów ostrza odłupków. Zatem nie jest tak ostry jak one ale ostrza są w nim znacznie trwalsze i nie kruszą się w użyciu jak odłupki. Oceniam, że do oprawiania zwierzyny, przecinania ścięgien i usuwania mięsa z kości nadawał się akuratnio. Właśnie po przecięciu ścięgna z całą siłą natrafił na kość.

fot. 6.  Widok z boku na odpryski materiału z powierzchni - u góry, pod krawędzią złamania. 

W ułamku sekundy powstały łuskowate ubytki ciągnące się przez szerokość płaszczyzny bocznej ostrza, nastąpiło widoczne złamanie.
Błędem było napieranie ostrzem pod kątem w twardy materiał ścięgna.
My też tak robimy, napieramy ostrzem tuż przy trzonku chcąc wciąć się w twardy materiał. Właściwym byłoby przecinanie całą długością krawędzi tnącej ruchem posuwisto zwrotnym, w tę i z powrotem.

Stąd dedukuję, że ostrze pękło 1-2 cm od rękojeści, podobnie do naszych (stalowych) ostrzy. Wyznacza to koniec ostrza na fragmencie plus grubość ciętego materiału. Czyli w sumie pierwotna długość ostrza wynosiła ok. 8 cm., tyleż samo a nawet więcej było długości rękojeści, co w sumie wyznacza długość całkowitą narzędzia na ok. 16-18 cm.

Materiałem noża jest tworzywo krzemienne dobrze rozmieszane, jednorodne  bez smug, warstw ani pęcherzy, najwyższej jakości. Kolor jasnobrązowy wskazuje na przegotowanie tłuszczu w formie do gotowania. Jakość tworzywa sama w sobie świadczy o tym, że z najlepszego materiału nie robił byle czego.

Technologia wykonania - kto czytał cykl „Odlewanie krzemienia” niechaj czyta, kto nie zna niech nawet nie próbuje.
1. Wykroił ze słoniny porcję tłuszczu, walec grubszy od zamierzonej największej szerokości ostrza – we fragmencie wynosi ona 35 mm ale w całości wynosiła ok. 4 cm. Zatem wykroił walec o średnicy ok. 5 cm.
2. Zalepił walec w glinie.
3. Ugotował porcję w komorze grzewczej.
4. Po ugotowaniu wyjął formę z komory i w gorącej wykruszył na środku długości otwór średnicy palca. W otwór wetknął patyk, aby ulać naparstek tłuszczu. Po usunięciu patyka mógł przez otwór zadać tłuszcz mocznikiem. Następnie przyłożył do otworu skórę i zaciskając palce na skórze obracał w dłoni na strony – tworzywo wstrząsane nie mieszane.
5. Stygnące w środku tworzywo obrał ze skorupy glinianej ugniatając, krusząc i odejmując kolejne fragmenty skorupy ale tylko do połowy długości.
6. W odsłoniętej części walca, ok. 2 cm od końca, wykonał kontrolę stanu tworzywa w środku. Wbił odłupek w zastygłej powierzchni i wygarnął zawartość na zewnątrz, obejrzał stan tworzywa w środku odlewu – płyn to rzadki czy gęsty. W tym miejscu, w tym momencie było dość gęste, wystarczające do strugania.
7. Wbił odłupek pod kątem centymetr od krawędzi skorupy, pochylił do powierzchni i strugał wzdłuż długości walca aż do końca, do odpadnięcia wióra.

fot. 6.  Zbliżenie powierzchni z zastygłą kałużą tworzywa;
1 - kierunek cięcia i fałdy tworzywa ciągnącego się za odłupkiem ,
2 - wystająca fałda tworzywa na końcu cięcia sprzed odłupka.

8. Zobaczył w otwartej powierzchni gęsty płyn i fałdy płynu ciągnące się na dużej powierzchni. Materiał był zbyt rzadki do dlaczego strugania, nie wiedział, co czeka go w następnych cięciach. Musiał odczekać aż płyn stężeje. Gdyby teraz przechylił, obrócił walec dla strugania następnej powierzchni, płyn wypłynął by grubą strugą z otwartej powierzchni, że środka walca.
9. Na widok stężałych fałd tworzywa, przechylił, obrócił pod kątem walec wykonywał, wycinał następne i następne powierzchnie w gęstym, gęstniejącym tworzywie.
10. Obyło się bez przygód ale miękki materiał ze środka na czubku powstałym ze strugania i uginał się, i deformował. Wykonał więc poprawki, to krótkie cięcia u szczytu ostrza.
11. Odczekał chwilę, wypalił papierosa wydmuchując dym na swoje dzieło, żeby stężało. Cienkie ostrze twardniało w oczach. Szybko, na gorącym jeszcze walcu obrał resztę skorupy. Im gorętszy był materiał w środku, tym gładsza była powierzchnia rękojeści, tym łatwiej było obrać glinianą skorupę.
12. Zaraz, na gorącym tworzywie zestrugał lub zatarł ślady po otworze wlewowym. Odłożył nóż do dnia następnego.
Całość czynności strugania wykonywał na obrzeżu płyty grzewczej, aby nie tracić temperatury tworzywa zbyt szybko. Masa tracąc temperaturę krzepła; z płynnej przechodziła w gęstą a następnie w galaretę i w ciało stałe. Zatrzymać tego procesu zmian stanu skupienia nie sposób ale można go było spowolnić podtrzymując temperaturę odlewu. Z odpadów, które odkładał i prostował na płaskiej płycie miał cienkie ostrza, bez zadziorów do skrobania skór z pozostałości sierści, powięzi i tkanki miękkiej.

Nie mogę jednak wykluczyć, że nóż został utrącony lemieszem, wszak lemiesze, agregaty do bronowania i zasiewu pracują wielokrotnie w ciągu roku. Na polach bez ochrony, bo ochrony i UNESCO brak na tym Świecie.
To pierwsze znalezisko noża przysługującego człowiekowi i nie jedyne. Trzeba tylko wbić łopatę we właściwym miejscu zanim lemiesze zrobią swoje.

Byłbym zapomniał - ten fragment bardzo przypomina mi krótkie, szerokie i krępe (grube), pierwsze noże z Neolitu oprawne w kość lub drewno. Inne to materiały, inne technologie ale potrzeba i wyrób końcowy takie same.
Jawi się analogia - historia lubi się powtarzać albo i kopiować z wzorców.
Co było do udowodnienia, wyszło samo ze znalezisk.
Nie odważył bym się tak jednoznacznie interpretować noża, gdybym wcześniej w cyklu nie pokazywał Czytelnikom śladów strugania gęstego tworzywa lub zgarniania, modelowania półpłynnego tworzywa łopatką i strugania innych ostrzy (cz. I).

Foto autor                                  s. hab. Roman Wysocki
08.09.2017. Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.

Homo erectus tu był… książka.

Homo erectus tu był… książka. : Epoka kamienia lanego. Zeszyt 7. Sztuczny krzemień. Historia odkryć tworzywa o wyglądzie i właściwości...