Na stronach poświęconych Homo erectusowi opisywałem znaleziska obrazujące działania naszego przodka. W przetworach cieplnych mięs i surowców roślinnych wynalazłem procesy na związkach organicznych zapisane w kamieniach.To procesy śmierci komórek, gnicia, rozkładu łańcuchów węglowych w tłuszczach i niszczenia (denaturyzacji) białek w bardzo krótkim albo bardzo długim czasie. To procesy chemiczne na węglu i pochodnych rozkładu związków węgla, które Homo erectus rozpoznał i zastosował do produkcji sztucznego tworzywa. Te procesy zachodzą także na zimno w tkankach organicznych przez lata i miliony lat, i z geologią nie mają nic wspólnego.

Znalezisko materii organicznej – skamieniałość - jest obrazem tych procesów chemicznych zatrzymanym w czasie ich przemian. Zajmuje się tym geologia i paleontologia, stwierdza, co to jest w tym momencie. Bez żadnej refleksji, bo tego nie rozumie. Archaizmy sprzed wieków – fosylizacja i petryfikacja – opuszczają moje strony. To tylko skróty myślowe, które nie dotyczą materii organicznej. A ten rozdział przedstawia, jak do tego doszło.

Strony dobrane tematycznie ze stron;

Homo erectus – cywilizacja.

Homo erectus – przewodnik po skamieniałościach Paleolitu.

Żeby uczeni nie musieli szukać pośród ok. 150 esejów.

Daty wyznaczają stan wiedzy autora w określonym czasie. Ja nie odkryłem Eureki, dochodziłem do tego latami tak, jak zdobywałem nowe, tak musiałem weryfikować stare znaleziska.

27.06.2017 – autor.


Uwaga – linki do stron są pod tytułami pisanymi małymi literami a nie wielkimi!

Translate

22. Szczegóły technologii - tłuszcz, oblepienie.

22. Szczegóły technologii - tłuszcz, oblepienie.
Fragment technologii zatrzymanej w czasie na etapie I, gotowania tłuszczu.

Kamienie „mówią” same za siebie… i za Homo erectusa.
Trzeba ich jednak szukać, badać, opisywać i publikować. Bo nie znajdziecie ich w uczonych księgach ani w atlasach. Uczeni o nich nie wiedzą i wiedzieć nie chcą.
Ten znalazłem pośród „krzemieni” dostarczonych mi przez kolegę Zygmunta z Lubomierza – wielkie dzięki znalazcy i ofiarodawcy!
W swoich zbiorach mam kilka podobnych ale ten jest wyjątkowo bogaty w ślady działania przodka. Obrazuje on historię porcji tłuszczu, typową dla tej grupy wyrobów naszego przodka ale w obrazie tego artefaktu jest wiele szczegółów, które ten kamień musi z siebie „wykrzyczeć” z moją to pomocą.
Zatem oglądajcie do syta, bo każdy szczegół wskażę Wam palcem. Na to wskazywałem i opisywałem w wielu znaleziskach na stronach tej książki, na poszczególnych etapach wyrobu – tu są wszystkie w jednym znalezisku.
Wiek znaleziska – ok. 600 - 400 tys. lat p.u. Epoka kamienia Lanego.

fot. 1, 2. Skamieniała forma gliniana z zawartością w widokach ogólnych. Forma cienkościenna, grubość powłoki glinianej 2-3 mm. W ubytku odciętym odłupkiem, po prawej widoczna zawartość i grubość powłoki.

Historia artefaktu.
Pierwotnie w żarze ogniska, w grubej formie glinianej gotowane było mięso.
Po zagotowaniu i otwarciu formy mięso zostało wyjęte ze skorupy do zjedzenia.
W skorupie glinianej pozostał tłuszcz z gotowanego mięsa. Ten tłuszcz był smaczny, został więc zebrany szpatułką do naczynia np. fragmentu skorupy glinianej.
Zebrany tłuszcz został ze skorupy wydobyty i ulepiono z niego obłą porcję do przechowania do dalszego użycia; do smarowania wypieków lub do wyrobu wypieków.

fot. 3. Zbliżenie; z lewej ubytek fragmentu powłoki, widoczna zawartość. Centralnie widoczne wgniecenie powłoki dla zamknięcia otworów w zawartości po badaniu patykiem. Te otwory otworzyły się pod ciśnieniem ze środka, przez te otwory ze środka buchał dym z tłuszczu palącego się w środku. Dookoła wgniecenia powłoka gliniana ma kolor ciemno brązowy, miejscami czarny. To efekty tej erupcji palącego się tłuszczu.

W czasie kilku dni pozostawał na stronie i wtedy dobrały się do niego muchy, złożyły jaja. W kontroli, przed użyciem zostały wykryte jaja i larwy much – przez badanie patykiem w głąb porcji. Porcja została odłożona do przetopienia na sztuczny krzemień, na tworzywo, bo nie nadawała się do spożycia ani na wypieki.
Wtedy porcja została zalepiona w glinie (obsmarowana – forma cienka) i wstawiona do komory grzewczej, do zagotowania tłuszczu na tworzywo. Tam pozostawała zbyt długo, gotowany tłuszcz przenikał przez pory w cienkich  ściankach formy i palił się za powierzchniach zewnętrznych.
Po wyjęciu z komory porcja stygła, bo nie nadawała się na tworzywo dobrej jakości. Ostudzona forma z tłuszczem została otwarta, odcięta odłupkiem dla pewności i sprawdzenia zawartości, i odrzucona.
Od tego momentu, przez pozostałe 400 tys. lat porcja pozostawała w spokoju, pokrywały ją pokłady ziemi, dziś uprawnej. Aby po tym czasie pług wydobył ją na powierzchnię naruszając pokrycie gliniane ale dość delikatnie bez fragmentacji całości, jak to bywa w większości znalezisk.
Dziś porcja ugotowanego tłuszczu jest opakowana wypaloną gliną. Jest jednym scalonym kamieniem, brązowym na powłoce glinianej a w otwarciu (odkrojeniu odłupkiem) jest koloru czerwono-brązowego. To skamieniały tłuszcz przepalony w gotowaniu.
Zawartość formy, przegotowany tłuszcz skamieniał naturalnie bez użycia mocznika. Związki węgla i czysty węgiel powstałe przez gotowanie tłuszczu, przez rozerwanie łańcuchów węglowych, skamieniały w bardzo długim czasie na kamień ale nie na krzemień (!).
To tworzywo węglowe skamieniałe naturalnie, bez udziału mocznika. I na tym etapie czynności nad zamierzonym wyrobem zostały przerwane.
Zadane utwardzaczem w stanie płynnym i w wysokiej temperaturze, zaraz po przegotowaniu tłuszczu stężało by na kamień w ciągu dnia.
Ale tu nie było takiej woli. Porcja tłuszczu przepalonego w gotowaniu została odrzucona dla WIECZNOŚCI i skamieniała naturalnie.

Bo nasz przodek miał na myśli jakiś ważny powód, dla którego potrzebował tworzywa najlepszej jakości – czarnego lub w jaśniejszym odcieniu. Ale pośród znalezisk znajduję także brązowe wyroby lub ich fragmenty. Znaczy, że w poślednich wyrobach nie przywiązywał wagi do jakości sztucznego krzemienia.

To znaczy, że od pierwszej czynności w jego głowie dominowała myśl o wyrobie końcowym. Nie robił tego bezmyślnie na zasadzie – co wyjdzie, to wyjdzie.
Choć technologię stosował powszechnie i na dużą skalę, była to produkcja jednostkowa i konsekwentna od początku do końca zamierzonego celu.

Zauważyłem, że skorupa gliniana na porcji jest bardzo twarda i mocna. Jak pisałem powyżej, była nasycona gotującym się w formie tłuszczem, parującym i przenikającym przez pory w glinie. Palącym się na zewnątrz pod działaniem ognia (temperatury) pod pokrywą komory. To zakres temperatur ok. 250-300 st.C i pary tłuszczu spalały się gęstym, czarnym dymem bez płomienia, dymiło jak przegrzany tłuszcz na patelni – spróbujcie.
Albo i nie, żeby nie było na mnie, kiedy Straż Pożarna zapuka do drzwi.

Dodawanie spostrzeżeń i odkładanie w obszarach pamięci mózgu.
Jako, że wszyscy już wiedzą o tym, że Homo erectus myślał, trzeba mi wrócić do jego praprzodków i ich przygody z gliną, bardzo potrzebnym materiałem.
Pokazać Wam sposób jego myślenia, spostrzeżenia poczynione na materii glinianej i ich zastosowanie.
Jak pamiętacie z początków tej książki, nasz przodek rozpoznawał glinę już przed ok. 1,5 mln. lat p.u. A rozpoznawał ją pośród skał, humusu czy piachu.
Glinę i jej złoża, wyróżnił spośród innych materiałów w środowisku, za jej własności po zmoczeniu wodą. Ona dawała się lepić w grudy i bryły, to było spostrzeżenie a zastosowanie było tuż, tuż.
Zmoczoną mógł oblepiać surowe mięso do dojrzewania, pozostawało w oblepieniu bez dostępu powietrza i czynników środowiskowych, bo glina wysychając twardniała na szczelną skorupę, na kamień.
Od tego czasu zbierał spostrzeżenia na temat tego materiału do następnych zastosowań.
Zastosowanie praktyczne, to celowe wykorzystanie spostrzeżeń i procesy  myślowe w wielu obszarach mózgu.

Rozpalił ogień ok. 1 mln. lat p.u., bo potrzebował podgrzać mięso ale nie spalić go, tak jak to, które znajdował po pożarach na sawannie. Zasmakował, bo to mięso było miękkie i bardzo smaczne w środku. To spostrzeżenie miało swoje konsekwencje.

Podczas oblepiania mięsa surową rozmoczoną gliną zauważył, że podczas wyciskania wody glina twardnieje ale jest plastyczną masą do czasu, aż zacznie wysychać albo stwardnieje pod naciskiem, po wyciśnięciu wody z całej masy. Wtedy zaczyna pękać w dłoniach ale zwilżona wodą glina odżywała!
Rozpoznał wygniatanie gliny, pozyskał następne spostrzeżenie, odkrył następną technologię.
To spostrzeżenie czekało na swoje zastosowanie i to się zdarzyło, nieprzypadkowo.
Bo technologia wyrabiania gliny była potrzebna do zalepiania mięsa do gotowania w ogniu. Potrzebna do ochrony mięsa przed żarem ogniska i ograniczenia temperatury w środku.
Wylepiał cienkie plastry i zawijał w nie małe porcje mięsa do gotowania w ognisku. Wylepiał małe grube plastry i doklejając jeden do drugiego (ze skosami technologicznymi na brzegach!) zalepiał duże porcje mięsa.
Co więcej, zobaczył, że skorupa z gliny w czasie gotowania, w ognisku twardnieje na kamień. To kolejne spostrzeżenie i kolejny problem z zastosowaniem. Przecież to niebywałe, żeby z garści sypkiej substancji, z proszku zrobić kamień, to trzeba było wykorzystać.

fot. 4-7.  Ciekawe znalezisko, bo nie dość, że forma, to pęknięta samoistnie pod działaniem erozji z jednej strony i kumulacji naprężeń na granicy środowisk, tak jak spoczywała w gruncie podczas Zlodowacenia. Część górna wystawała z gruntu, została przejechana przez lądolód i dalej erodowała pod działaniem czynników atmosferycznych. Część dolna osłonięta w gruncie pozostawała w spokoju, dobrze zachowana powierzchnia skorupy glinianej ze śladami wypalania tłuszczu. W środku, w rogach widoczne pozostałości iłu, po przegotowanej i zerodowanej zawartości.
  
Ponadto, zarówno ugotowane mięso, wytopiony tłuszcz i nowy twardy materiał gliniany, to wszystko to są produkty sztuczne. To wyroby jego myśli i rąk, które nie występują w naturze.
Ilustrują też pierwsze zastosowania, wykorzystanie energii ze środowiska także do ogrzewania, sztucznego oświetlenia i ochrony przed zwierzyną.
To jego działania cywilizacyjne stopnia pierwszego, zanim zaczęliśmy spalać, wykorzystywać energię z materiałów przetworzonych, pozyskanych z produktów naturalnych. Bo to drugi stopień cywilizacyjny, który nastąpił dopiero w czasach nowożytnych.

Kolejne spostrzeżenie, odkrycie wykorzystał przy budowie komory grzewczej. Zapewne miał już za sobą pierwsze próby wylepiania jej z dobrze wyrobionej gliny. Ale ta po wyschnięciu na płycie grzewczej była zbyt krucha, pękała nawet pod wpływem temperatury spalin u szczytu pokrywy (różnice temperatury).
Jak mawiał Homo erectus – potrzeba jest matką wynalazków.
Ale ugotować w pokrywie mięsa nie mógł, żeby ją wzmocnić zawartością tłuszczu, jego spalającymi się oparami. Jednak wiedział, że musi zadać surową glinę tłuszczem i zrobił to. To mu wyszło samo z dodawania spostrzeżeń. One mu się same dodawały w mózgu tylko w innym obszarze, tam gdzie jawiły się wnioski.
Nie wiem, dlaczego nie wyrobił gliny z płynnym lub nawet stałym tłuszczem ale zrobił to na swój sposób, nie skorzystał z mojej recepty.

Do dużych porcji gliny na pokrywę komory w czasie wyrabiania dodawał kawałki surowego, pociętego tłuszczu – tak, jak do wypieków z tłuszczem. W czasie wypieku tłuszcz topił się i w postaci płynnej nasycał całą objętość wypieku.
Wylepiona pokrywa ustawiona na płycie grzewczej wysychała samoistnie pod wpływem wysokiej temperatury spalin ok. 300 st. c.
Była od razu gotowa do użytku. Glina nie tylko wysychała ale i nasączała się tłuszczem wytopionym ze skwarek. Ten wytapiał się nasycając gliniane ściany swoim jestestwem i spalał się podwyższając temperaturę masy.
Te kawałki tłuszczu w ścianach pokrywy wytapiały się i spalały przez wieki.
Po tym pozostawały z nich białe ślady w wypalonej glinie. To było urządzenie pracujące przez pokolenia, urządzenie prymitywne ale przewidywalne i skuteczne. Moja receptura nie dałaby takiego trwałego rezultatu.

fot. 8.  Widok ogólny znalezisk:
- z lewej mięsa lub tłuszczu zalepionego w formie i ugotowanego w środku,
- z prawej samego mięsa spalonego w pękniętej formie.
Widoczne, połyskujące ciemne plamy na powierzchniach to ślady palącego się tłuszczu. Tu ciemno brązowe, zdarzają się czarne, błyszczące - to WYRÓŻNIK tych znalezisk.

Doświadczenia z gliną dawały naszemu przodkowi wiele do myślenia.
Z niej to wykonywał jeszcze szpatułki (łyżeczki) do jedzenia, przęśliki i elementy ozdób. Tych nie wypalał ale suszył na kamieniu przy ognisku. I pisałem o nich na stronach tej książki.
Widać nie miał takiej potrzeby, skoro miał do dyspozycji materiał kościany lub drewniany, trwały i łatwy w obróbce. Miał już na myśli następny nowy materiał wielorakiego zastosowania – sztuczny krzemień. Miał już w głowie dość spostrzeżeń. Wystarczyło tylko nasikać na gorący przegotowany tłuszcz i opracować dogodną technologię.

Tym to sposobem przemyciłem do Waszej wiadomości nowe znaleziska i swoje nowe spojrzenie na stare opisywane już problemy naszego przodka. Pokonywał je za pomocą sprawnego mózgu.
Bo tzw. środowisko naturalne wcale nie jest przyjazne.
Walczył o swój byt osobniczy i byt swojej populacji pośród miliardów innych bytów przy ciągle zmieniających się warunkach środowiskowych.

Skoro pokazałem finalne wyroby z gliny, to pokazuję też następne dla wiadomości miejscowych zbieraczy „świecidełek”. To kawałki skorup glinianych po gotowaniu mięsa i tłuszczów przez Homo erectusa powszechne w ich zbiorach. Bo też zdarzają się całe wraz z zawartością.
W niektórych zachował się w środku ciemnożółty ił lub ślady proszku. 
To najostatniejsza forma jestestwa materii organicznej – esej "Bardzo twarde tkanki miękkie";


foto autor.                                  s. hab. Roman Wysocki
22.06.2017 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.

Homo erectus tu był… książka.

Homo erectus tu był… książka. : Epoka kamienia lanego. Zeszyt 7. Sztuczny krzemień. Historia odkryć tworzywa o wyglądzie i właściwości...